"I mam uczucie, że nie ma już o czym mówić.
I nigdy nie będzie.
Bo słowa nie mogą wyrazić pustki.
Im jest ich więcej, tym bardziej kłamią."
Anna Onichimowska
Hera moja miłość.
Ciepłe promienie słońca
przenikały przez szpitalne okno i oświetlały leżącego na łóżku mężczyznę. Jego
siwe włosy były w nieładzie, a twarz zastygła w grymasie. W zaciśniętej dłoni
znajdowała się kulka zwiniętego papieru. Tuż obok, opierając głowę na skraju
łóżka spała znacznie młodsza kobieta. Burza brązowych włosów kontrastowała z
nieskazitelną bielą pościeli, a spod podwiniętego rękawa delikatnie odznaczał
się napis „szlama”, jakby został wyryty wprost na skórze. Nagle mężczyzna się
poruszył. Najpierw dłonią, później nogami, w końcu przekrzywił głowę i otworzył
oczy. Brązowe tęczówki rozejrzały się po pomieszczeniu z niepokojem, jakby
czegoś szukały. Wreszcie, natrafiwszy na dziewczynę, wypełniły się poczuciem
ulgi.
- Córeczko, obudź się.
Dziewczyna uniosła głowę,
a gdy zobaczyła ojca, na jej twarzy pojawił się uśmiech. Można było dostrzec,
że oboje mają identyczne nosy i taki sam kształt brwi. Nawet uśmiechali się w
podobny sposób.
Jasne światło wypełniające
pokój zniknęło tak nagle, jakby ktoś zwyczajnie je wyłączył, mimo to dokładnie
widziała jak ciało jej ojca wygięło się w łuk, zesztywniało i zaczęło
gwałtownie drgać i podskakiwać. Jego oczy ciągle otwarte były wypełnione
strachem, a twarz zniekształcił okropny grymas. Z ust zaczęła toczyć się piana.
I z nikąd zielone światło oświetliło pomieszczenie tak, że już nic nie widziała
oprócz drzwi białych drzwi. W uszach brzmiało jej jedno słowo, ciągle szeptane
głosem ojca: Uciekaj, uciekaj, uciekaj. Wybiega na korytarz i już wie, że
wpadła w pułapkę. Tutaj również jest przerażająco jasno i głośno. Z każdej
strony oprócz oślepiającego, zielonego blasku dochodzą wrzaski. Docierają do
niej jakieś słowa, ale nie rozumie ich. Krzyk sam wydobywa się z jej gardła. Upada
na ziemię i podkula nogi pod brodę.
- Uciekaj, uciekaj, uciekaj… Obudź się!
Hermiona gwałtownie wstała
z krzesła, które przewróciło się i uderzyło o podłogę z głuchym łoskotem. Rozejrzała
się po pokoju i odetchnęła z ulgą. Wszystko było normalne. Aparatura obok łóżka
pikała tam samo regularnie jak rano, co musiało znaczyć, że wszystko jest w
porządku. Przy stoliku obok drzwi stała jej mama i patrzyła na nią z
niepokojem, jednocześnie wykładając pomarańcze z reklamówki.
- Tak strasznie krzyczałaś, jakby zdzierali z
ciebie skórę. Koszmar? - spytała z troską w głosie, na co Hermiona skinęła
głową i przeczesała włosy dłońmi - mi ostatnio cięgle się śni, że… - urwała,
przez jej twarz przemknął ból, choć starała się to ukryć odwracając twarz do
ściany - Co ci się śniło?
Hermiona przełknęła ślinę.
- Siedziałam tutaj z tatą i potem wszystko
stało się zielone i…
- Tylko tyle? Krzyczałaś jakby, co najmniej cię
rozdzierali.
Usiadła na krześle i
starała się uspokoić oddech. Ale nawet powtarzane w kółko słowa: wszystko jest
dobrze, nie działały i ciągle trzęsły jej się dłonie.
- Tylko tyle - szepnęła i chcąc się uspokoić
przyjrzała się uważnie matce. Jej twarz była blada, pod oczami miała ciemne
wory i kilka zmarszczek. Od razu zauważyła na niej ślad ostatnich dni. Zdawała
sobie sprawę jak musi jej być ciężko. Mimo, że lekarze zgodnie twierdzili, że
zagrożenie minęło, ojciec ciągle się nie budził. Przez cały wczorajszy dzień
wpatrywała się w niego, ale nawet nie zadrżała mu powieka. Starała się myśleć
pozytywnie, ale z godziny na godzinę było to coraz trudniejsze - po co
przyniosłaś te pomarańcze? Przecież on i tak ich nie zje. Zresztą nigdy ich nie
lubił.
Twarz kobiety jakby
zesztywniała i zacisnęła usta, a Hermiona zdała sobie sprawę, że nie powinna
była tego mówić.
- Przepraszam mamo, ja…
- Masz rację kochanie - chlipnęła kobieta
przez łzy, które już strumykami spływały po jej policzkach - Nie wiem, co sobie
myślałam…
Hermiona podeszła do niej
i mocno ją przytuliła.
- Hermiono, a jeśli on się nie obudzi? Nie wiem,
co bym zrobiła gdyby…
- Obudzi się, na pewno. Zobaczysz, że się
obudzi. Musi, rozumiesz? Musi.
Wchodząc do mieszkania
czuła się jak włamywacz. Starając się być jak najciszej przeszła przez korytarz
i zaglądnęła do kuchni. Sama nie wiedziała, dlaczego boi się spotkania z Ronem,
ale w tym momencie naprawdę nie chciała go widzieć. Może dlatego, że nie
wiedziała, co miałaby mu powiedzieć? Podjęła już decyzję, że o niczym mu nie
powie, ale dopiero teraz dostrzegła, jakie to będzie trudne. Nie umiała kłamać.
A raczej nie umiała jego okłamywać. Już dawno ustalili, że będą sobie mówić
wyłącznie prawdę, nieważne jak straszna by ona była. Lecz ta prawda, ją samą
przerażała. Kochała Rona i chciała jeszcze raz spróbować, naprawić to, co się
między nimi popsuło, a wyznanie mu, że przespała się z Malfoyem na pewno by jej
w tym nie pomogło.
Kuchnia była pusta. Zbyt pusta. Nalała sobie soku, gdy jej
wzrok padł na listy. Jak zwykle usiadła na blacie kuchennych mebli i wzięła
pierwszy do ręki. Nie było nadawcy, więc otworzyła z zaciekawieniem i zaczęła
czytać.
Granger!
Gdzie ty się podziewasz? Czy ty wiesz, że powinienem
dostarczyć ostatnie raporty
ministrowi do wczoraj?
A czemu tego nie
zrobiłem?
Bo ty je masz! Nie mam zamiaru
tolerować takiego zachowania.
Więc
jeśli nie pojawisz się do końca
dnia, możesz nie pojawiać się wcale.
Szef nie widział potrzeby
w podpisaniu się. Nie było to potrzebne, zrozumiała wyraźnie jego przekaz. Zeskoczyła
na podłogę i pobiegła do pokoju. Udało jej się odszukać czerwoną teczkę z
raportami i na całe szczęście raporty były poprawione. Może uda się jej jeszcze
zdążyć. W biegu chwyciła torebkę i żakiet, żałując, że nie miała okazji nieco
się odświeżyć. Starając się założyć buty i próbując doprowadzić włosy do ładu
jednocześnie, zastanawiała się jak przekonać Ethana by puścił jej to płazem.
- Dokąd się tak śpieszysz?
But wypadł jej z dłoni,
gdy w kącie pomiędzy szafą, a komodą zauważyła Rona.
- Ale mnie przestraszyłeś. Przez to wszystko
zapomniałam o raportach dla ministra. Ethan urwie mi za to głowę - powiedziała
i ponownie znowu zaczęła się ubierać - Może jakoś z nim się dogadam. Później
pewnie pójdę do taty, ale pomyślałam sobie, żebyśmy poszli wieczorem do Ginny i
Harrego. Ostatnim razem nas nie było, więc, to znaczy… Co o tym sądzisz?
Dopiero teraz zdała sobie
sprawę, że Ron praktycznie się nie odzywał. Jedynie wpatrywał się w nią. Nie
mogła odgadnąć wyrazu jego oczu, dlatego zamarła.
- To chyba nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego? - zapytała, chcąc jedynie, by
przestał się tak na nią patrzeć. Sama nie wiedziała jak, ale po raz pierwszy
nie czuła się przy nim dobrze. To było absurdalne, fakt, ale nie mogła się
wyzbyć takiego uczucia.
- Przyjdziesz z Malfoyem? - jego głos brzmiał
tak samo żałośnie jak pytanie, które zadał.
- Że co?
Ron stał niewzruszony,
jego twarz była niemal bez wyrazu. Wpatrywał się w nią, jakby widział ją po raz
pierwszy w życiu. Mimowolnie wzdrygnęła się i poczuła się podle.
- Proste pytanie, prosta odpowiedź.
- Co to za pytanie? Ron, nie rozumiem.
- Czego ty nie rozumiesz? –jego ton przybrał
na sile, gdy zbliżył się do niej i stanął naprzeciw.
- Ron przestań, ja teraz muszę wyjść, ale jak
wrócę to porozmawiamy i…
- Jak długo się z nim spotykasz? - przerwał
jej i wyrwał torebkę z dłoni - Jak długo do cholery? To bardzo proste pytanie.
- Przestań. Tylko raz się na niego natknęłam. Naprawdę,
jedynie zawiózł mnie do szpitala. Ron, proszę cię, uspokój się.
Jeszcze nigdy nie widziała
w jego spojrzeniu tyle złości. To było do niego nie podobne. Czyżby się
dowiedział? Ale jak?
- Przysięgniesz? Że nic cię z nim nie łączy i
to, że cię podwiózł to tylko przypadek? - przez chwilę patrzyła mu w oczy, a
jej własne zaszły łzami. Ale przecież z Malfoyem już nic ją nie łączyło. Poza
tą nocą, która nie miała dla nikogo żadnego znaczenia. Ale zamiast przysiąc
mrugnęła oczami kilka razy by powstrzymać łzy i opanowała wyraz twarzy.
- Opanuj się. Naprawdę muszę już iść,
porozmawiamy wieczorem.
Wyjęła mu torebkę z dłoni i
wyszła. Może powinna zatrzymać się przy drzwiach i spojrzeć na niego. Chciała
dostrzec w nieobecnym spojrzeniu Rona coś, co by świadczyło, że nie oddalili
się od siebie aż tak bardzo. Jednak zanim zdążyła to zrobić drzwi się zamknęły.
Nie miał pojęcia jak długo
siedział przy tym cholernym biurku.
Piekły go oczy od
nieustannego wpatrywania się w pergaminy. Nienawidził tej części swojej pracy. Dlaczego
więc ciągle to robił? Nie wiedział. Ostatnio na wiele pytań nie znał odpowiedzi.
Zastanawiał się czy to dobrze, czy źle. Tego też nie był pewien. Drzwi
otworzyły się z trzaskiem i do pomieszczenia wpadł starszy mężczyzna z kilkoma
siwymi włosami na czubku głowy i upuścił na jego biurko stertę pergaminów.
- Nie płacę ci za obijanie się.
Malfoy nienawidził tego
gościa, tak samo jak pomiatania i jego wrzasków. Nienawidził też tego, że
musiał codziennie wypełniać jego idiotyczne polecenia. Przez całe życie ojciec
powtarzał mu, że godność powinna być dla niego najważniejsza. Jeśli ludzie mają
do ciebie szacunek i budzisz w nich respekt, możesz wszystko. Zawsze postępował
zgodnie z jego wskazówkami. A przynajmniej do czasu, kiedy jeszcze byli
sługusami Voldemorta. Jednak później, kiedy zostali zmuszeni wynieść się, żeby
uniknąć konsekwencji przestał go podziwiać. Wtedy już nie miał za co. Okazał
się zwykłym tchórzem. On zdecydował się zostać i choć stracił rodzinną firmę i
rezydencję w Szkocji, a dwór, w którym praktycznie się wychował został
dokładnie przeszukany i ogołocony z prawie wszystkich rodzinnych pamiątek,
nigdy nie żałował swojej decyzji.
- Kto ci powiedział, że się obijam?
- Widzę, co robisz, Malfoy i przestań pyskować.
Ciągle się obijasz. Zebrałeś już wszystkie ankiety?
Przez głowę przeleciały mu
wszystkie słowa ojca, ciągle powtarzającego „Sam musisz się szanować, wtedy
inni też będą to robić”. Podjął próbę.
- Wydaje mi się, że to nie należy do moich
kompetencji. Od tego są inni. Ja…
- Ja tu jestem od wydawania poleceń, a ty od
ich wykonywania więc rusz się. A do wieczora chce mieć raporty z ostatnich
rozgrywek w Irlandii na biurku.
Draco zacisnął pięści,
żeby powstrzymać wybuch złości.
- W takim razie zacznę od teraz. Dowidzenia - rzucił,
zanim zamknął za sobą drzwi.
- Dupek, palant, idiota, debil. Kilka razy
kopnął kolanem w gobelin i teraz bolała go noga, choć ze wściekłości ból był
nieco przytłumiony. W pierwszym odruchu chciał to wszystko rzucić. Miał dość
raportów, ankiet i tego głupka. Przede wszystkim miał dość poniżania. Naprawdę
chciał stąd wyjść i nigdy więcej nie wrócić. Ale dokąd by poszedł? Rodzinne
interesy zostały pogrzebane zaraz po upadku śmierciożerców, a ta posada była jedyna,
na jaką mógł liczyć po wyjeździe rodziców. Miał nadzieję, że dzięki temu jakoś
uda mu się naprawić błędy ojca. Ale nie tak miało być. Sądził, że po kilku
latach wreszcie uda mu się uzyskać w oczach ludzi jakiś szacunek, jednak
nazwisko „Malfoy” już nic nie znaczyło, jedynie kojarzyło się z Voldemortem i
jego zgrają. Ministerstwo po jego porażce, postanowiło zrobić wszystko, byle by
nigdy więcej nie dopuścić do tego, co się działo, za jego rządów. Musiał
przyznać, że działano bardzo skutecznie i już po niecałym roku od owej porażki
wyłapano niemal wszystkich śmierciożerców. Dla niego ten rok był piekielnie
trudny. Nie ufano mu, zesłano na kilka miesięcy do Azkabanu, potem, gdy już
został wypuszczony, z trudem udało mu się odkupić dwór i dostać jakąkolwiek
pracę. Więc mimo, że naprawdę tego chciał, nie mógł zrezygnować, bo to by
przekreśliło wszystkie starania, jakich się przez te lata podjął. Dlatego musiał
zrobić ponowną rundkę po ministerstwie, żeby pozbierać te cholerstwa. Niech
Frantrop się nimi udławi.
- Żeby mi się to więcej nie powtórzyło - wrzasnął
i zamknął jej drzwi przed nosem.
Może faktycznie to ona
zawaliła, bo z roztargnienia całkowicie zapomniała o tych raportach, ale
myślała, że Ethan potraktuje ją ulgowo, gdy się mu wytłumaczy. Nie takiej
reakcji się spodziewała. Jej przełożony naprawdę się na nią wkurzył i przez
chwilę myślała, że ją wywali. Właściwie zrobiłby to gdyby nie Harry, który
całkiem przypadkowo przyszedł akurat w momencie, gdy Ethan był zdolny do
wszystkiego. Miała u niego dług.
Ten cały dzień był do bani.
Najpierw Ron, później Ethan a teraz… była już wściekła do granic, gdy zobaczyła
Malfoya na końcu korytarza. Tylko jego dzisiaj jej brakowało. Tak naprawdę, to
on był główną przyczyną jej dzisiejszych niepowodzeń. Szedł w jej kierunku i
sama nie wiedziała, dlaczego, ale ten uśmieszek, który pojawił się na jego
twarzy był jak wierzchołek góry lodowej. Jedyne, czego chciała w tej chwili, po
totalnym upokorzeniu przez szefa , to przywalić blondynowi w twarz.
- Proszę, proszę, co za spotkanie, Granger. Nie
możesz o mnie zapomnieć? - powiedział z kpiną w głosie. Nie wiedziała, co ją
naszło. Ten jego idiotyczny uśmieszek, ten kpiący głosik i ten… och, naprawdę
nie miała zamiaru szukać więcej powodów, dla których nie mogła go znieść. Z
wściekłością wymalowaną nie tylko na twarzy podbiegła do niego, tylko po to by
pchnąć go na ścianę.
- Co jest z tobą nie tak? Dlaczego nie możesz
mi dać spokoju? Po prostu się ode mnie odwal!
Przez jego twarz przemknął
grymas zdziwienia, ale udało mu się zachować równowagę i złapał jej dłonie,
uniemożliwiając jej walenie go po brzuchu.
- Spokojnie Granger, uspokój się.
- Nie mów mi, co mam robić. Puść mnie!
- Nie ma mowy - powiedział stanowczym tonem,
który wkurzył ją jeszcze bardziej i zaczęła się szarpać.
- Powiedziałam puść mnie! - wrzasnęła. Nie
docenił jej i odczuł to, kiedy wykręciła mu rękę. Syknął i zmniejszył uścisk,
co wykorzystała od razu uwalniając dłonie i ponownie go popchnęła na ścianę,
tym razem jednak uderzył o nią bokiem - wszystko mi się wali przez ciebie
rozumiesz?
- Nie, nie rozumiem. Najpierw cię ratuję, a ty
tak po prostu znikasz, potem idziesz ze mną do łóżka i znowu znikasz. W co ty
pogrywasz?
- Ja pogrywam? To ty za mną łazisz! - warknęła.
Była wściekła do granic możliwości. Chociaż nie, ona te granice już dawno miała
za sobą i była pewna, że za chwilę naprawdę zrobi mu krzywdę.
- Uważasz, że cię śledzę? - spytał marszcząc
brwi.
- A nie? Przez tyle lat praktycznie cię nie
widziałam, choć pracujemy w tym samym miejscu. A od tygodnia… Przyznaj, że to
nie jest normalne.
- Mam to gdzieś. I ciebie też rozumiesz? Nie
śledzę cię, nie nachodzę i nie łażę za Tobą.
- Więc…
- Nie obchodzi mnie to. I wcale nie dziwię się
rudzielcowi. Nikt by z tobą nie wytrzymał. I nie martw się, będę ci schodził z drogi,
bo ja też nie mam ochoty na ciebie patrzeć. Adios. - warknął nieprzyjemnie, zlustrował ją z góry na dół i dodał - nie zapominaj, że dla mnie ciągle
jesteś szlamą – po czym odwrócił się i odszedł.
Przez kilkanaście sekund
wpatrywała się w miejsce, w którym przed chwilą stał. Nagle cała złość z niej
wyparowała i już bez syczenia pod nosem również się odwróciła i odeszła w
przeciwnym kierunku.
Jak to się stało, że żadne z nich nie zauważyło, że nie
byli sami? Że w kącie pomiędzy filarami ukrył się rudowłosy chłopak? Cóż, to
przeoczenie będzie ich sporo kosztować.
O matko ! o matko ! ale ostro !!! no nie ;(((
OdpowiedzUsuńale ciągle tak słodko być nie może, nie?
Mam nadzieję, że to się zmieni.... że się pogodzą chociaż troszkę ;((( że MAlfoy żałuje tego co powiedział... ;( no i Rudy słyszał wszystko... pięknie! wspaniale -,- tego brakowało jeszcze... ;(
Pięknie, pięknie kochana ;*:*:*:*:*:*:*
Co za dużo to nie zdrowo, a ostatni rozdział wyszedł bardzo słodko więc postanowiłam, że tutaj będzie trochę inaczej.
UsuńDraco jest na pewno jednym z głównych powodów dla których związek Hermiony i Rona powoli zaczyna się sypać, dlatego Hermiona nie będzie z całą pewnością chciała poprawić ich relacje. I sam Draco nie będzie do tego skory, a na pewno na chwilę obecną swoich słów nie żałuje. Hmm, no i Rudy :D Kolejny rozdział będzie nim przepełniony i już się tworzy ale więcej oczywiście nie zdradzę.
Dziękuję i pozdrawiam ;**
brak mi słów. dopiero co odkryłam tego bloga i już pochłonęłam tę historię w zawrotnym tempie. jest absolutnie obłędna. Twój styl pisania jest niesamowicie lekki i bardzo przyjemny w odbiorze, a sama fabuła taka jak lubię najbardziej. jeszcze tylko usuń Rona z obrazka i będzie idealnie!
OdpowiedzUsuńniecierpliwie czekam na nowy rozdział.
Wszyscy czepiają się Rona. Jesteście do niego uprzedzone? :D Ron nie zamierza zniknąć z życia Hermiony jeszcze przez długi czas, nawet gdy nie będą już razem. Przypominam, Hermiona naprawdę go kocha.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Czyżby Ron wszystkiego się dowiedział? Oj brutalne jest to życie, brutalne.. Ale rozdział cudowny. Naprawdę chyba jak dotychczas najbardziej mi się podobał. Cieszę się, że pokazujesz nam całą sytuacje Draco, te problemy, normalność...
OdpowiedzUsuńTak, Ron wie o wszystkim i w kolejnym rozdziale będzie o nim sporo :)
UsuńDraco w łatwej sytuacji nie jest a z szefem jeszcze przez długi czas będzie miał kłopoty. Taki to już człowiek :)
Pozdrawiam
ooo fuck!ron! nołnoł noł!! biedna herm i dupek ron! upek! dupek! dupeeeek!!! ej weź go zabij co? spokój będzie.
OdpowiedzUsuńa rozdizał no no no genialny!czeka na kolejnyyy . .. !
~gumisiek98
i zapomniałąm. znając rona o on skrzywdzi mione . . .
UsuńKolejna uprzedzona do Rona :D Ron będzie jeszcze żył i żył, a z mojego opowiadania na pewno w najbliższym czasie nie zniknie :)
UsuńJak narazie krzywdzą się nawzajem, bo pomijając wszystkie przewinienia Rudego nie można zapominać, że również Hermiona go zdradziła.
Dziękuję i pozdrawiam :)
wiesz? jak teraz to czytam to poniosło mnie odrobinke" xD co ni zmienia faktu, ze nie lubie rona :>
UsuńRon ich podsłuchał? No nieźle, to się teraz porobi... Miałaś rację, Malfoy rzeczywiście się nie zmienił.Nie dziwię się, że stracił nad sobą panowanie, chyba też by nie wytrzymała. Podoba mi się to, że potrafisz bardzo realistycznie odzwierciedlić reakcje ludzi. Duży plus za to.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i pozdrawiam,
DiaMent.
Dobrze się domyśliłaś to Ron, a w kolejnym rozdziale będzie o nim sporo. Malfoy jak Malfoy, odrobinę swojej wredności zachowa do końca, ale powoli coś będzie się z nim zmieniać. Nie od razu, oczywiście. Narazie dostrzega, że zabrnął w jakieś błędne koło. Teraz tylko musi się z niego wydostać.
UsuńDziękuję za komentarz i również pozdrawiam :)
ojojoj... ale się porobiło... podsłuchał ich Ron? no to hermiona nie będzie miała czego ratować; brakuje mi trochę harry'ego - lubię jego bohatersko-przyjacielską naturę
OdpowiedzUsuńTak, to Ron i wyniknie z tego mnóstwo komplikacji. Czy nie będzie miała czego ratować? Cóż, chyba to będzie zależeć od tego, czy będzie chciała, zwłaszcza gdy pojawią się nowe okoliczności, ale o tym później.
UsuńJa też lubię tą stronę osobowości Harrego i pojawi się on już wkrótce.
Dziękuję i pozdrawiam :)
Ale jazda. No to kiepsko, Hermiona sie zachowała zle - Draco nic nie zrobił, cała ta sytuacja jest raczej z jej winy, ale Malfoy nie musiał nazywać jej szlamą. Skoro Ron to podsłuchał to... nawet lepiej i tak go nie lubie ;-;
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i przy okazji zapraszam na prolog mojego Dramione:
malfoy-and-granger.blogspot.com
Twoja opinia byłaby dla mnie bardzo wazna
Hermiona była wtedy wściekła, a jak wiadomo wściekłość nie jest najlepszym doradcą. Więc wyszło jak wyszło. Myślę, że Draco powiedział to bardziej dlatego, żeby pokazać jego pozycję w tej dyskusji. Raczej przestał przejmować się znaczeniem tego słowa. Kolejna uprzedzona do Rona? ;) Ron jak Ron jeszcze trochę w życiu Hermiony narozrabia, ale nie należy zapominać, że on naprawdę ją kochał. Dlatego mimo, że dzieli ich przepaść i zranili się tak bardzo nie łatwo będzie im o sobie zapomnieć.
UsuńZapomniałam o najważniejszym: rozdział bardzo mi sie podoba i cały pomysł na to opowiadanie tez :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ;)
UsuńNo powiem szczerze. Tyle się tutaj działo, że aż zaczęłam tak szybko czytać, że trochę się pogubiłam, ale odnalazłam się i jestem naprawdę, naprawdę bardzo zaskoczona. Od kiedy to Ron jest aż tak agresywny ? A jak hermiona unikała odpowiedzi to on mógł się domyślić, że to co mówi nie jest prawdą. No ale jak usłyszał to co powiedziała, to myślę, że szykuje się jakaś walka pomiędzy Draco a Ronem. Kiedy nowy rozdział? Błagam dodaj go szybko, bo ja już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńRon zawsze miał problem z opanowaniem emocji i do tej pory się z nim nie uporał, ale nie był by w stanie zrobić jakąkolwiek fizyczną krzywdę Hermionie. Niestety domyślny to on nigdy nie był i wszystko trzeba było mu wyjaśniać, dlatego dostrzegł problem dopiero gdy go nazwano. Co do walki to owszem, ale jeszcze nei w najbliższym czasie, narazie panowie będą schodzić sobie z drogi.
UsuńA nowy rozdział prawdopodobnie do końca lutego powinien się ukazać.
Pozdrawiam ;)
Aj kochana warto było czekać tak długo!
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę ciekawy i sporo się w nim dzieje.
Malfoy trafił na wrednego szefa i jakoś wcale go nie żałuje.
Osobiście uważam że sobie zasłużył na to przez to kim był w przeszłości, chociaż osobiście mam małą obsesje na punkcie tego faceta.
No i Hermiona - naprawdę mi szkoda jej przez to wszystko ale sama też narobiła sobie bigosu.
No i końcówka z Ronem... bo to na pewno Ron.
podsłuchał ich i jaka będzie jego reakcja?
Zwłaszcza na wiadomość iż Hermiona wylądowała w łóżku blondyna?
Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
pozdrawiam Cię serdecznie!
Oj tak, szef zajdzie jeszcze nie raz i nie dwa Malfoyowi za skórę. Cóż, wiemny kim był, a kim jest teraz, to raczej ciężko stwierdzić, bo mimo upływu czasu on nic w sobie nie zmienił tylko stoi w tym samym miejscu.
UsuńHermiona będzie teraz potrzebowała wiele siły by to wszystko ogarnąć, choć z całą pewnością wszystkiego nie będzie w stanie naprawić. Reakcja Rona będzie drastyczna;)
Dziękuję za komentarz i również Cię pozdrawiam!
No no, skąd Ron się wziął za tymi filarami? Czyżby paranoja nie pozwoliła mu siedzieć w domu na tyłku tylko musiał śledzić Hermionę? Gdybym się dowiedziała na jej miejscu, że mimo wszystko to on jej nie ufa to bym to skończyła i kazała się wynosić. Ciekawe dlaczego z nim jest skoro go nie kocha. Kiedy dowiedziała się o tej "zdradzie" powinna to zakończyć, a jak dzisiaj na nią naskoczył to już w ogóle. Ewidentnie go nie kocha, a teraz będzie miała awanturę albo coś.
OdpowiedzUsuńA Malfoy to postać naprawdę skomplikowana. Dostał kosza, pokłócił się i odszedł wyzywając ją od szlam.
Czekam na ciąg dalszy :)
Ron paranoi nie ma, ale nie będę zdradzać szczegółów, wszystko się okaże :)
UsuńNigdy też nie powiedziałam, że Hermiona już nic do niego nie czuje, wprost przeciwnie ona ciągle go kocha i dlatego ta cała sytuacja nie będzie dla niej łatwa, bo nie będzie potrafiła tak po prostu zapomnieć o nim. A fakt, że nei zakończyła tego związku jeszcze dobitniej świadczy o jej uczuciu, bo stwierdziła, że łatwiej jej będzie mu wybaczyć, niż żyć bez niego. Zwłaszcza, że gdy dowiedziała się o zdradzie już wtedy sama nie była bez winy.
Malfoy nigdy nie będzie nieskomplikowany, bo by był zbyt nudny :)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Uuuuuuuuuu Ron, jak mogłeś ją śledzić?? O_O Co ja gadam, tak na dobrą sprawę to Hermiona zdradziła Rona, ale pomińmy ten fakt ;)
OdpowiedzUsuńDraco, jak mogłeś nazwać ją szlamą? Odbiło ci? A może mam cię walnąć?
Czekam na następny.
xoxo
Ron wcale jej nie śledził ale to wszystko w kolejnym rozdziale :) Oni zdradzili się nawzajem, jeśli już wgryzamy się w szczegóły:)
UsuńMyślę, że Draco zrobił to raczej dlatego, żeby pokazać swoją dominującą pozycję w tej dyskusji. Minął już czas kiedy wierzył święcie w znaczenie tego słowa. Ale oczywiście co ja tam mogę wiedzieć :)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
O Boże, Ron tam był O.O Biedny, mimo wszystko... Już się boję, co też może się stać x.x Będzie ciężko...
OdpowiedzUsuńNo nic, czekam na następny rozdział, bo naprawdę genialnie piszesz *^*
Wybacz, że tak mało komentuję, no cóż...
No to weny, kochana~ ♡
Masz rację, Ron najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi w najbliższym czasie nie będzie.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam:)
Urgh, jak ja nienawidzę Rona! :/ co za wkurzająca istota, naprawdę. Draco też się nie popisał... biedna Hermiona. Tacy dwaj idioci na głowie! Zwariować można, istna paranoja! :/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze, wybacz, że tak późno ale... w sumie nie mam usprawiedliwienia :/ w takim razie po prostu wybacz :D
Czekam na kolejny, oby pojawił się szybciutko ;3
~ no-rules-in-my-world.blogspot.com
Świetne! A na koniec to połknęłam rybę ze zdziwienia :P
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
UsuńNie biorę udziału w takich akcjach, ale dziękuję za nominację.
OdpowiedzUsuńŚwietny, a koniec mega zaskakujący :P
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
UsuńBorze szumiący! Nie sądziłam, że tak potoczy się akcja! Szkoda mi Miony niesamowicie, wyczuwam piekło w domu... No cóż, przepraszam, że tak późno odwiedzam twojego bloga, ale miałam dłuższą przerwę i nadrabiam zaległości. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć ci wielu pomysłów ;)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowy rozdział!
[dramione-want]
Z całą pewnością lekko nie będzie miała. I nie tylko Ron będzie jej problemem, ale i wyrzuty sumienia z którymi nie będzie potrafiła sobie poradzić.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńMam cichą nadzieję, że Draco żałuję tego co powiedział, ale znając jego i tak by jej nie przeprosił... Szkoda mi Hermiony, ciągle ma masę problemów na głowie i jeszcze takiego denerwującego szefa. No i Ron trochę przegiął.
Czekam na następny i pozdrawiam.
Jeśli nawet Draco żałuje swoich słów, to z całą pewnością nikomu się do tego nie przyzna i o jakichkolwiek przeprosinach w najbliższym czasie nie ma mowy. Ron może trochę przegiął, ale starałam się ukazać go jak najbardziej wiarygodnie, z tą jego pośpiesznością w osądach, z tymi niekontrowanymi atakami złości, gdy tylko coś nie idzie po jego myśli. Mój Ron jest prawie taki sam, jak ten z książek Rowling, on też najpierw mówi, potem myśli, ale to nie zmienia faktu, że jest jednym z najbardziej pozytywnych postaci w moim opowiadaniu. A przynajmniej jak na razie bo troszeczkę zaczyna mnie wkurzać, że tak wszystko komplikuje, a jednocześnie gdyby wszystko było łatwe i proste a Draco z Hermioną padli by sobie w ramiona już w drugim rozdziale i zaczęli wyznawać dozgonną miłość, ta historia od razu by was znudziła. A tego przecież nie chcę :D
UsuńPozdrawiam
Hej!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ,idealnie doprawiony ostrą papryką kłótni Draco i Hermiony oraz kolendrą (której nienawidzę ) w postaci Rona. :*
Fantastyczny,biję pokłony ;)
Pozdrawiam
Layls
Bardzo dziękuję za komentarz :)
UsuńNo cóż, ta kłótnia była czymś w rodzaju przełomu, nie tylko akcji opowiadania, ale też relacji między nimi które wreszcie jasno nakreślili. Nie chcą się znać, a tą nieszczęsną, wspólną noc muszą wymazać z pamięci. Czy będą mieli tyle samozaparcia, że im się to uda? Mogę tylko zdradzić, że wkrótce wyjdą na jaw nowe okoliczności, które zaważą czy wrzeszczenie na siebie ma sens.
Pozdrawiam :)
KIEDY ROZDZIAŁŁ ;((((((((( od Stycznia tu zaglądam i pustka !!!! ;((((
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, przepraszam, przepraszam!
Usuńwiem, że strasznie Was zaniedbałam, ale to wszystko przez tą cholerną maturę. Rozdział już jest gotowy, zamierzałam go dodać jeszcze w marcu, ale nie miałam czasu, bo muszę jeszcze dopracować jego interpunkcję i takie tam. Więc kiedy tylko uporam się z pisemnymi egzaminami postaram się dodać nowy rozdział. Dodam tylko, że będzie dużo dłuższy niż poprzednie - w ramach rekompensaty :)
Pozdrawiam! ;*
Trafiłam na Twojego bloga zupełnie przez przypadek. Przeczytałam prolog i pierwszy rozdział i nie czułam się do końca przekonana, ale czułam potencjał więc czytałam dalej. I jednym słowem zakochałam się w Twoim opowiadaniu. Obiecałam sobie, że skomentuję ostatni post, ale po prostu nie dałam rady dłużej czekać. Piszesz po prostu rewelacyjnie. Jestem zachwycona. Rzadko mi się zdarza, że aż tak coś przypadnie mi do gustu. Czytam z wypiekami na twarzy :P Masz świetny styl, super dialogi, idealne opisy, a fabuła.... brak mi słów by wyrazić jak bardzo mi się podoba. Ta chemia między Hermioną i Draco jest aż namacalna, no i Ron... zżera mnie ciekawość co zrobi, więc zabieram się za czytanie następnych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńP.S. Sama niedawno zaczęłam pisać i serdecznie Cię zapraszam na: http://wszystko-czego-pragne.blogspot.com/ Daleko mi do Ciebie, ale chętnie poznam opinię mistrzyni :*