"Bo najtrudniej pogodzić się z myślą,
że w naszym życiu nic nigdy nie będzie takie,
jakie chcielibyśmy, żeby było.
Potem jest już z górki."
- Wyglądam jak
smok norweski z nadwagą - jęknęła Ginny przyglądając się swojemu odbiciu w
lustrze. Hermiona westchnęła jedynie głośno na słowa rudowłosej. Miała już dość
tych jej ciążowych humorów.
- Nie przesadzaj.
- Masz rację - stwierdziła,
obracając się tak, by mogła dostrzec niewielką część pleców, jednocześnie nie
tracąc z oczu ogromnego brzucha - bardziej przypominam górskiego trola.
- Ginny! Na
Merlina, jesteś w ósmym miesiącu ciąży! Jak chciałabyś wyglądać? Jak modelka?
- Nie sądziłam, że
będę miała aż taki wielki brzuch - rudowłosa znowu przeciągle jęknęła.
- Przestań!
Wyglądasz po prostu pięknie, cała promieniejesz, a w tej sukience… Zobaczysz, że
Harry nie będzie mógł oderwać od ciebie oczu.
- Och Harry, jestem
dla niego straszna, prawda? - spytała poprawiając zielony materiał wokół biustu.
- Jesteś. Mogłabyś
mu odpuścić, przecież tak się stara - stwierdziła Hermiona, lecz uśmiechnęła
się na wspomnienie ostatniej awantury Potterów, jakiej była świadkiem. Ginny
była w ciąży naprawdę wybuchowa.
- Wiem to, ale
czasami tak mnie wkurza, że miałabym ochotę walnąć go jakąś klątwą! - zmarszczyła
nos i z czułością pogłaskała się po brzuchu - i znowu jesteśmy głodni. Cały
czas jem. To pewnie przez to jestem taka szeroka. Ale nie mogę tego opanować. Po
prostu wiecznie jestem głodna.
- Taki urok kobiet
w ciąży. Ściągaj tą sukienkę i idziemy na obiad - powiedziała Hermiona, której
też zaczynało burczeć w brzuchu.
- Ale na pewno mam
wziąć tę? Nie uważasz, że jeszcze bardziej mnie pogrubia?
- No coś ty!
Wszystko pięknie eksponuje, a masz się czym chwalić. Harry będzie musiał
odganiać od ciebie adoratorów.
- Oby nie! Nie
znoszę tej jego zazdrości - rzuciła ze złością, po czym znowu spojrzała w
lustro, wygładzając zielony materiał na biodrach - Masz rację. Lepszej chyba
nie znajdę, więc kupię tą.
- Wreszcie mówisz
sensownie - Hermiona zaśmiała się z przyjaciółki.
- Po obiedzie
będziemy musiały poszukać czegoś dla ciebie - zaczęła Ginny patrząc na brunetkę
wzrokiem, który mówił „i tak ci nie odpuszczę”. Mimo to, Hermiona po raz
kolejny podjęła próbę wymigania się tej imprezy, choć wiedziała, że i tym razem
nic nie osiągnie.
- Nie sądzę, żeby
to był dobry pomysł…
- Nawet nie zaczynaj!
- przerwała jej Ginny i spojrzała na nią gniewnie, po czym odwróciła się do
sprzedawczyni – proszę zapakować, jednak ją wezmę.
- Ale naprawdę nie
mam nastroju na tego typu imprezy. To całe zamieszanie z tatą i Ronem… Lepiej
będzie…
- Nie denerwuj mnie
Hermiono! Pójdziesz tam czy to ci się podoba czy nie. Od rozstania z moim
braciszkiem upłynęło już sporo czasu i najwyższy moment, żebyś wreszcie wyszła
do ludzi!
Zdawała sobie sprawę, że kiedy już Ginny coś sobie
pomyśli, nic nie odwiedzie jej od osiągnięcia celu, więc wszelkie jej protesty
i tak będą bezsensowne i niebrane przez przyjaciółkę pod uwagę. Ale ona
naprawdę wolała zostać w domu z kubkiem herbaty w ręce - od felernego wieczoru
nie tknęła żadnego alkoholu i przyrzekła sobie, że już nigdy nie będzie topić
smutków w ognistej - niż iść na ten bal w Ministerstwie.
- Chyba nie czuję
się na siłach.
- Jak tylko kupimy
ci jakąś boską sukienkę, siły ci wrócą - na twarzy Ginny pojawił się szeroki
uśmiech, z czułością położyła dłonie na okrągłym brzuchu i pochyliła twarz - Coś
czuję, że będzie niezłym pałkarzem. Tak mamusię kopie słońce moje prawda? Ma
teraz coraz mniej miejsca.
- Już wiecie jak
go nazwiecie?
- Harry chce
nazwać go James.
- A tobie się nie
podoba? - spytała Hermiona i poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Czy to dziwne, że
zazdrościła Potterom ich szczęścia, nawet jeśli byli jej najlepszymi
przyjaciółmi?
- Oczywiście, że
mi się podoba. James, Jim, Jamesik - dodała z czułością, ale po chwili
zmarszczyła brwi i mocniej przycisnęła dłonie do brzucha - Ale co będzie jak
się okaże, że to imię ciągnie za sobą jakieś fatum? Wiem, że przesadzam, ale
ciągle to krąży mi po głowie.
- Nie ma czegoś
takiego jak fatum. Zobaczysz, ten bobas będzie najszczęśliwszym dzieckiem na
świecie, będziesz patrzeć jak uczy się chodzić, mówić, latać na miotle, potem
odprowadzisz go na pociąg do Hogwartu, przez siedem lat będzie wracać na święta
i wakacje, a ty będziesz gotować jego ulubione przysmaki i kupować mu nowe
szaty, bo oczywiście będzie rósł jak na drożdżach, potem skończy szkołę, znajdzie
świetną pracę i jakąś uroczą dziewczynę, którą od razu polubisz, zorganizujesz
mu wesele i oczywiście się na nim popłaczesz, no, a później będziesz miała całą
masę wnuków, których będziesz rozpieszczać jeszcze bardziej niż własne dzieci.
- Tak myślisz?
- Ja to wiem.
Hermiona uśmiechnęła się do przyjaciółki, która zmrużyła
oczy, pogłaskała delikatnie brzuch i zapewne zaczęła sobie wyobrażać uroczą
przyszłość jaka ją czekała. Chwilę potem podniosłą głowę i spojrzała na nią z
oburzeniem.
- No wiesz? Nie
odwracaj smoka ogonem! Myślałaś, że zapomnę, co jeszcze mamy załatwić? O nie, nie
wymigasz się.
- Daj spokój, ja
tu roztaczam ci wizję twojego bajkowego życia, a ty ciągle o sukience.
- Przecież w czymś
musisz tam iść. Chyba, że wolisz pokazać się nago - Ginny przyjrzała jej się
krytycznym wzrokiem, a na jej twarzy pojawił się uśmiech chochlika - choć w
sumie to nie byłby taki zły pomysł.
- Tęskniłam za
tobą - westchnęła Astoria i wtuliła się w jego ramię.
- Ja za twoim
towarzystwem również - powiedział, nie wkładając w swój głos żadnych emocji. Wiedział, że nie musi. Pasował mu ich układ - kiedy
tylko była w Londynie spędzali ze sobą kilka nocy, później ich kontakt urywał
się aż do następnych odwiedzin. Bez zobowiązań.
- Jasne, wiesz
mógłbyś się bardziej przyłożyć - szepnęła kokietyjnie.
- Do czego?
- Do zapewnienia
mnie o twojej niewyobrażalnej tęsknocie.
- Nie pokazałem ci
tego w nocy? - spytał unosząc brwi. Dziewczyna uniosła się na łokciach i
spojrzała mu w oczy.
- Wiesz, że nie o
to mi chodziło. Chociaż noc była wspaniała.
- Wiem - zaśmiał
się, za co otrzymał delikatnego kuksańca w żebra. Ułożyła się wygodniej obok
niego i przez chwilę milczeli.
- Dużo ich miałeś?
- zapytała w końcu niszcząc ciszę, co go oczywiście nie zdziwiło. Nie była
typem kobiety, która lubiła ciszę. W przeciwieństwie do niego, za bardzo ją
krępowała.
- Ich?
- Kobiet w łóżku.
- Oprócz ciebie?
Żadnej - starał się panować nad tonem głosu, ale zawahał się, a Astoria od razu
to wyczuła.
- Akurat - prychnęła
i znowu zmieniła pozycję by móc rzucić krótkie spojrzenie na jego twarz - Pięć?
Dziesięć?
- Dlaczego chcesz
to wiedzieć? Przecież nic sobie nie obiecywaliśmy.
Coraz bardziej nie w smak była mu ta rozmowa. Nie wiedział,
do czego ona prowadzi.
- Jestem ciekawa.
- Muszę
odpowiedzieć?
- Wolisz, żebym
zgadywała?
Westchnął głośno i przeciągnął się. Czasami wybitnie
działała mu na nerwy. Właściwie podczas jej całego pobytu we Francji nie myślał
o niej za dużo. Prawie wcale. Nawet zapomniał, kiedy miała wrócić. Fakt, miał
inne problemy, ale nie chciał o nich z nią rozmawiać. Nie chciał powiedzieć jej prawdy, bo wiedział,
że kto jak kto, ale ona była w stanie pociągnąć go za język tak, by wyznał jej
wszystko to co go nurtowało i ośmieszało. Bo prawda była taka, że podczas jej
dwumiesięcznego pobytu spał tylko z Granger i w momencie, w którym sobie to
uświadomił zdał sobie sprawę jak bardzo jest żenujący. Było mu siebie żal.
- Lepiej nie, boję
się tego, na co mogłabyś wpaść.
- Więc? - nie
odpuszczała i wiedział, że nie da mu spokoju dopóki nie zaspokoi swojej
ciekawości.
- Jedną.
Z wrażania usiała na łóżku i spojrzała na niego z
niedowierzaniem.
- Tylko jedną?
Żartujesz?
Wzruszył ramionami i chcąc sprawiać wrażenie
rozluźnionego wyciągnął się w miękkiej pościeli, jednocześnie nie spuszczając z
niej wzroku.
- Staczasz się.
- Miałem problemy
w pracy - stwierdził niby to nonszalanckim tonem, ale mięśnie ciągle miał
napięte.
- Mówisz tak, jakbym
cię nie znała.
- A znasz?
- A nie?
Z roztargnienia podrapał się po głowie, próbując ją
zrozumieć.
- Chyba zgubiłem
się w którymś momencie.
- W którym
dokładnie? - zapytała ponownie kładąc się u jego boku.
- Kiedy mówiłaś, że
się za mną stęskniłaś.
- Hermiona
zaczekaj!
Odwróciła się i zobaczyła Harrego przepychającego się
przez tłum w jej kierunku.
- Coś się stało?
- Nie, chciałem ci
tylko to przekazać - wręczył jej rolkę pergaminu - bo jutro jadę w delegację, a
pojutrze jest ten cały bal i nie będziesz pewnie miała ochoty zajmować się
takimi rzeczami.
- A co to takiego?
Harry rozglądnął się nerwowo po głównym holu Ministerstwa,
w jakim się znajdowali i po chwili objął ją ramieniem i skierował ku kominkom.
- Coś jest nie tak
- zaczął szeptem, przykładając swoje usta jak najbliżej jej ucha, tak by jej
rozpuszczone włosy zasłoniły mu część twarzy - znowu wypłynęły informacje, które
znaliśmy tylko my i Kingsley. Nie mam pojęcia, jakim cudem, ale chyba w moim gabinecie
jest podsłuch. Co prawda bardzo
dokładnie go przeszukałem i nic nie znalazłem, ale chyba nie ma innego
wyjaśnienia.
- Ale o co chodzi?
- Pamiętasz jak
mieliśmy sprawdzić miejsca siedzib dawnych śmierciożerców?
- Tak, to miały
być kryjówki poza miastem, w kierunku wybrzeża - powiedziała, na co Harry
skinął głową – sama przekazałam ci konkretne miejsca. Pamiętasz rozmawialiśmy o
tym w…
- W moim gabinecie
- skończył za nią, wolną ręką przeczesał włosy i kontynuował - zaraz oczywiście
wysłałem tam kilku zaufanych ludzi, co do których nie mam żadnej wątpliwości. Sam
również z nimi poleciałem.
- I co, fałszywy
trop?
- Nie wiem. To
jest właśnie najdziwniejsze.
Pokręciła głową starając się pozbierać tą układankę w
całość.
- Nie rozumiem.
- Kiedy się
zjawiliśmy, nikogo tam nie było. Ale były ślady - w roztargnieniu potarł ręką
bliznę.
- Jakie ślady?
- Te wszystkie
miejsca, to były rudery. Jakieś stare mugolskie magazyny i budynki, w których
od lat nikt nie używał. Wiem, bo sprawdziłem. Ale znaleźliśmy mnóstwo opakowań
jedzenia, trochę ubrań, kilka śpiworów i naczyń. Wyglądało to tak, jakby ktoś w
pośpiechu pakował się i nie zdążył za sobą posprzątać.
Na sekundę przystanęła z wrażania, ale Harry zaraz
pociągnął ja na pozór niedbałym ruchem do przodu i zatoczyli nierówny łuk.
- Dowiedzieli się,
że wiemy - szepnęła, starając się ukryć przerażenie.
- Tak. Pytanie
tylko jak? Skąd? Czy ktoś im powiedział?
- I kto?
- Nie mam pojęcia.
Ale to oznacza, że potwierdzenia Kingsleya się potwierdziły - powiedział i
zmarszczył brwi.
- Mamy szpiega.
Zabini rozsiadł się wygodnie w fotelu i sięgnął ręką po
szklankę z ognistą.
- Słyszałem, że
Astoria wróciła.
Malfoy wzruszył ramionami i zabrał się za swoją porcję
zupy, przygotowanej przez skrzata Drożka.
- Wiem, już się
widzieliśmy.
- Było gorąco? - zapytał
z ciekawością, ale blondyn ponownie wzruszył ramionami.
- Normalnie, jak zawsze,
gdy wraca.
- Nie rozumiem
tego waszego układu - stwierdził Blaise, z nutą zazdrości w głosie.
- Nie ma tu nic do
rozumienia. Luźny układ. Takie są najlepsze. Hej stary, nie jesteś u siebie! - warknął,
kiedy przyjaciel wyłożył nogi na stoliku.
- Przecież ty i
tak tego nie sprzątasz. Wszystko robi za ciebie skrzat - powiedział z
oburzeniem, ale ściągnął nogi na podłogę i wypił resztę ognistej, która została
mu w szklance.
- To nie znaczy, że
możesz robić tu taki sam bajzel jak u ciebie - warknął Draco.
Skrzat aportował się z cichym trzaskiem, podniósł
opakowanie i napełnił szklankę Zabiniego, a następnie pokuśtykał do kuchni.
- Dobra już dobra,
nie wściekaj się. Ostatnio jakiś nerwowy jesteś.
- To przez
Michaela, ciebie, tego cholernego skrzata i Granger! - warknął, a sekundę
później uświadomił sobie, co powiedział. Ale już było za późno, by cofnąć te
słowa, widział zdziwienie, jakie zaczęło malować się na twarzy Blaise’a.
- Granger? Co ona
ma do tego? - spytał zaciekawiony i Malfoy był pewien, że nie tak łatwo będzie
go zmylić czymś błahym. Kto, jak kto, ale on nie mógł się dowiedzieć o tej nocy
z tą szlamą.
- Przecież
pracujemy w tym samym Ministerstwie - zaczął, na pozór niedbałym tonem, zdając
sobie sprawę, że Zabini uważnie go obserwuje - jej departament też odpowiada za
to przyjęcie i jak zwykle coś jej się nie zgadzało. Mieliśmy małą sprzeczkę, później
włączył się ten rudy i bliznowaty. Wiesz, jak oni działają mi na nerwy.
Nie był pewien, czy udało mu się nabrać kumpla, ciągle
marszczył brwi, ale gdy podniósł szklankę do ust, odetchnął z ulgą, widząc, że
Blaise nie dopatrzył się w tym jego kiepskim kłamstwie niczego dziwnego.
- Oni uratowali ci
życie, tak? - zapytał po chwili, a Malfoya znowu zatkało. Musiał przełknąć
ślinę, by pozbyć się guli w gardle.
- I co z tego? - nie
chciał potwierdzić, chociaż to była przecież prawda. Strasznie niewygodna, ciążąca
jego dumie prawda, której nie mógł od tak pozbyć się z głowy.
- Nic tak tylko
pytam.
- To przestań. I
tak mam już parszywy humor.
- Właśnie widzę - zaśmiał
się i zmienił temat.
- Długo zostanie?
- Kto? - spytał, nie
wiedząc, o co chodzi kumplowi.
- Astoria.
- Skąd ja mam to
wiedzieć?
- Myślałem, że
wiesz - tym razem to Zabini wzruszył ramionami i ponownie opróżnił szklankę.
- To się myliłeś.
- Zaprosisz ją na
ten bal? Nie sądzę, że dostanie zaproszenie, skoro nie pracuje w Ministerstwie.
- Raczej nie - odpowiedział
Malfoy i podniósł się, by sięgnąć po butelkę piwa kremowego.
- Dlaczego?
- A co miałbym tam
z nią robić? - zapytał, jakby oczywistym był fakt, że będzie się z nią nudził.
- Rozmawiał, tańczył?
Co innego się na takich balach robi?
- Tańczyć nie
umiem, rozmawiać z nią nie mam o czym. Zresztą i tak zamierzam się zmyć jak
najszybciej.
Draco początkowo nie miał zamiaru iść na ten cholerny bal.
Wystarczyło mu, że sam musiał wszystko załatwiać, nie miał najmniejszej ochoty
oglądać tego wszystkiego w sobotę. Nie chciał spędzać swojego wolnego czasu z
tymi ludźmi, ale nie przewidział, że Michael może być aż tak cwany, więc kiedy
ten wydał mu służbowe polecenie nie mógł nie pójść. Rozciągnął się w fotelu i
wbrew swoim regułom, zaczął rozmyślać, czy zobaczy tam Granger. Cóż, na pewno
zostanie zaproszona, ale czy przyjdzie? Czy będzie miał okazję z nią
porozmawiać? I znowu przez kilka ulotnych sekund nie ważne było, że rozmawia z
kumplem, bo jego umysł zalały obrazy z tej pamiętnej nocy. Sam już nie wiedział,
czy wolałby o tym wszystkim zapomnieć. Wiedział, że powinien, ale czy to na
pewno było to, czego chciał? Albo inaczej, czy to czego chciał, było ważniejsze,
niż to, co powinien? I czego on właściwie chciał? Chyba nie…
Z zamyślenia wyrwał go głos Zabiniego.
- Zawsze możesz
się zmyć razem z nią i zabrać ją do siebie - potrzebował kilku chwil, by przypomnieć
sobie, o czym Blaise mówi.
- Nie muszę
zabierać jej na bal, by znaleźć się z
nią w łóżku.
- Zazdroszczę ci. Bez
żadnych obietnic, nadziei, węzłów, ograniczeń. Związek idealny.
Ile jeszcze razy będzie musiał mu tłumaczyć, że to, co
jest między nimi na pewno nie jest związkiem. Właściwie to między nim a Astorią
nic nie było, jedynie od czasu do czasu umilali sobie samotne wieczory. Z całą
pewnością nie zamierzał tego zmieniać.
- Nie jesteśmy
razem. Już ci to mówiłem. Po prostu czasami spędzamy ze sobą czas.
Zauważył, że Blaise marszczy brwi i przygląda mu się z
lekkim niedowierzaniem.
- Jasne. Może i to, co mówisz to prawda, ale wydaje mi
się, że ona tak nie uważa. I liczy na coś więcej.
- Nie liczy.
- Jesteś pewien? -
zapytał, a kiedy Draco nie odpowiedział uśmiechnął się triumfująco – No właśnie,
nie jesteś.
- Wszystko sobie
wyjaśniliśmy, żadnych uczuć i obietnic, więc sądzę…
- Daj spokój - przerwał
mu Zabini - Kobiety tak już mają. To, co mówią, a to, co myślą, to dwie różne
rzeczy. Tego nie da się zrozumieć.
Przyjrzał się pustej butelce po piwie. Blaise często
bredził i większość jego słów Malfoy puszczał koło uszu, ale tym razem to, co
powiedział, niepostrzeżenie wdarło się do jego głowy. Nie chciał teraz o tym
myśleć. Miał zbyt wiele problemów, by przejmować się jeszcze Astorią. Sypiał z
nią jedynie dla wygody. Nigdy nie traktował tego inaczej. Musiał o tym
wszystkim zapomnieć.
- Drożek! Przynieś
mi ognistą!
Ministerstwo przypominało wielkie, kremowo - truskawkowe
ciastko z dodatkową porcją bitej śmietany. Wszystkie ściany, sufity, kolumny i
żyrandole tonęły w kwiatach, balonach, serpentynach i wstążkach. Ręce trochę
jej się trzęsły, kiedy weszła do głównej sali, ubrana w długą suknię z bordowej
satyny. Czasami nie poznawała samej siebie. Kiedyś lubiła imprezy, tańce, spotkania
z przyjaciółmi. Kiedyś była inna. Dzisiaj nawet samej siebie w lustrze nie
poznała. Tak bardzo przyzwyczaiła się do poszarzałej cery i sinych worków pod
oczami, że nie rozpoznała dziewczyny z odbicia, która przyglądała jej się ze
zdziwieniem. Ginny przeszła samą siebie i Hermiona musiała przyznać, że wygląda
naprawdę ładnie. Tylko jej nastrój nie był adekwatny do okoliczności. Przerażał
ją zwyczajny bal. Przez chwilę zastanawiała się, dlaczego tak bardzo stroni od
kontaktu z innymi, aż wreszcie zrozumiała, że jest coraz mniej ludzi, do
których mogłaby się odezwać. Ginny zapewne będzie cały czas przy Harrym, Jen, koleżanka
z biura też miała przyprowadzić męża, a Ron… cóż, nie była pewna czy przyjdzie
sam. Starała się nie wyobrażać sobie, jak
będzie się czuła, gdy zobaczy go z kimś innym, ale musiała przyznać, że wcale
jej to nie wychodziło. Nie chciała tu być, nie sama i gdyby nie Ginny z całą
pewnością siedziałaby w tym momencie z kubkiem herbaty w wygodnym hotelu. Podeszła
do jednego ze stolików i starała się odszukać znajome twarze. W oddali dostrzegła Kinsleya z panią Weasley i
Percym, przy scenie, na której umiejscowiono orkiestrę tańczył Dean z jakąś
blondynką. W duchu postanowiła, że pokręci się tutaj jeszcze z godzinę, po czym,
niezauważona wymknie się. I tylko ta świadomość sprawiała, że jej usta
wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, kiedy witała się i rozmawiała z
pracownikami Ministerstwa. Z większością zamieniła tylko parę słów, z kilkoma
osobami wzniosła toast szklanką soku, odmawiając wypicia szampana, jakiś
czarodziej zmusił ją do zjedzenia wielkiego ciastka, ktoś pochwalił jej
sukienkę, z kimś innym musiała zatańczyć. Kiedy po ponad godzinie wróciła do
stołu miała dość.
- Fajna impreza, prawda?
- usłyszała za sobą i gwałtownie się odwróciła. Ron opierał się bokiem o stół z
deserami, a w ręce trzymał truskawkową babeczkę.
Nie wiedziała jak ma się zachować. Czy nadal nią gardził?
A może, po ich ostatniej rozmowie coś się zmieniło. Tylko co?
Zmrużyła oczy i uśmiechnęła się nieśmiało.
- Owszem. Dekoratorzy
przeszli sami siebie.
- Fakt, nie mogłem
znaleźć drogi do toalety. W tych balonach człowiek gubi orientację.
Czyli tak to miało teraz wyglądać, pomyślała w duchu i
zrobiło jej się przykro. Tyle razem przeszli, tak bardzo się kochali, tylko po
to by teraz nie być w stanie porozmawiać o niczym ważniejszym niż balony.
- Ale jedzenie
jest magiczne.
- Och tak, nawet
moja mama tak nie gotuje. Tylko jej o tym nie mów - dodał zbyt sztywnym głosem.
Wszystko było krępujące. Niby stali tuż obok siebie, niby rozmawiali, ale w
rzeczywistości dzieliło ich dużo więcej niż dwa kroki.
- Twoja mama
gotuje najlepiej na świecie i nigdy w to nie wątp - ostrzegła na pozór poważnie,
starając się, by zabrzmiało to jednocześnie zabawnie. Na Merlina, wcześniej
rozmawiając z Ronem nie musiała na nic zwracać uwagi, teraz zaś uważała na
każde swoje słowo. Miała dość tej sztywnej dyskusji.
- Pewnie tak, po
prostu nigdy nie było na naszym stole tyle jedzenie. No może z wyjątkiem wesela
Harrego i Ginny.
- Będę musiała
sprzedać mieszkanie - wypaliła.
- Dlaczego?
- Nie stać mnie na
nie. Ostatnio Gerard znowu podniósł czynsz. Pomyślałam sobie, że może ty byś
chciał w nim zostać.
- To nienajlepszy
pomysł - powiedział i zmarszczył brwi. Przez chwilę wydawało jej się, że
odległość między nimi zmniejszyła się, ale Ron zrobił niedbały krok w tył.
- Dlaczego? - zapytała
ponownie.
- Chcę zacząć
wszystko od nowa. To mieszkanie ciągle będzie nasze, ciągle będziesz tam ty. Nie
pomogłoby mi to wszystkiego wymazać.
Zabolały ją jej słowa. Ron poradził sobie z tym lepiej, niż
się spodziewała. Była mu wdzięczna, że spróbował jej wybaczyć, ale przez cały
czas miała nadzieję, że za jakiś czas wrócą do tego, co było. On tymczasem już
teraz wszystko skreślił, nie było dla niego powrotu.
- Rozumiem, ja też.
.
- Ron! Hermiona! -
zaszczebiotała Lavender i podbiegła do nich przerywając jej w półsłowa - Jak
dobrze was widzieć. Niech wam się przyjrzę! Cudnie razem wyglądacie.
Ta kobieta ciągle działała jej na nerwy, chociaż od
czasów Hogwartu nie miała z Ronem nic wspólnego. Mimo to uśmiechnęła się
szeroko.
- Lavender! Ciebie
też miło widzieć. Piękna sukienka.
- Tylko dwa dni
jej szukałam - machnęła ręką i wzięła ciastko ze stołu - Ty też Hermiono
pięknie wyglądasz. Tak ślicznie ci w tym kolorze, prawda, Mon - Ron? Szkoda, że
się nie widujemy. Hej, a co ty tak stoisz? Jakbyś zaklęciem oberwał - zawołała
i szurnęła Rona ramieniem. Chłopak drgnął, zamrugał powiekami i poprawił krawat.
- Po prostu jestem
zaskoczony, że cię widzę, Lav. Gdzie się podziewałaś?
Czy naprawdę poczuła ukłucie zazdrości, że Ron zainteresował
się życiem byłej dziewczyny? Przecież już nie miała, o kogo być zazdrosna. Ten
fakt zabolał jeszcze bardziej.
- Trochę
podróżowałam z rodzicami, jeszcze przed ich rozwodem, później byłam trochę u
taty i jego nowej znajomej.
- Twoi rodzice się
rozwiedli? Przykro mi.
Lavender machnęła ręką i uśmiechnęła się szeroko.
- Daj spokój Mon -
Ron. Nasze rozstanie było gorsze niż ich rozwód, a i to przeżyłam, choć
przyznam nie było łatwo.
- Lavender… - zaczęła
Hermiona, ale dziewczyna jej przerwała i chwyciła ją za rękę.
- Nie przejmuj się,
Hermiono, wiem, że tak miało być, to ty jesteś dla niego stworzona nie ja. Po
prostu musiałam to zrozumieć.
- Lav…
Tego było już za wiele. Nie mogła słuchać, jak będzie
tłumaczyć, że między nimi nie ma nic, prócz przepaści. Nie chciała patrzeć jak
dziewczyna będzie udawała, że jej przykro.
Gdy więc zobaczyła za plecami Rona Neville’a, nie wahała
się.
- Neville! - zawołała
i złapała zdziwionego chłopaka - co za spotkanie, prawda Ron?
- Cześć Hermiono, właśnie
miałem iść…
Ron spojrzał na nią chcąc zrozumieć, o co jej chodzi, ale
nie miała zamiaru dawać mu jakichkolwiek wskazówek.
- Chodź Neville, zatańczymy.
Ten kawałek jest naprawdę świetny - dodała, chociaż nawet nie wiedziała, co
leci. Ignorując protesty Neville’a, zaskoczenie w oczach Rona i wesoły uśmiech
Lavender pociągnęła chłopaka za sobą na sam środek parkietu.
- Przepraszam cię
Neville, ale nie mogłam tego dłużej znieść - szepnęła. Miała już dość tego
przyjęcia. Zaczęli się kitować w rytm wolnej muzyki.
Chłopak zerknął przez ramię i pokiwał głową z rozumieniem.
- Lavender podrywa
Rona tak? Nie przejmuj się, on i tak świata poza tobą nie widzi.
Hermiona pokręciła głową i zamrugała gwałtownie by
powstrzymać napływające do oczu łzy.
- Rozstaliśmy się.
- Przykro mi. Ej, tylko
nie płacz. Mamy się bawić tak? To będzie świetny wieczór.
- Tak?
Neville szeroko się uśmiechnął i złapał ją za ramiona.
- No jasne. Nie
chcę się chwalić, ale naprawdę bardzo dobrze tańczę - powiedział wesołym głosem,
a na potwierdzenie jego słów muzyka się zmieniła na szybszy kawałek. Może
faktycznie nie powinna się zamartwiać, tylko dać ponieść się nogom i już dłużej
nie rozpaczać? Ona również uśmiechnęła się z nadzieją, że teraz może być tylko
lepiej.
- Cześć stary. I
jak się bawisz? - spytał Blaise i sięgnął po kolejną szklaneczkę ognistej.
- Szczerze? Chcę
już wracać.
- Weź stary, przestań
smęcić. Patrz ile tu ślicznych panienek. Wybierz sobie którąś i się zabaw.
Malfoy tylko pokręcił głową.
- Jakoś nie mam
ochoty.
- Trzeba było
przyjść z Astorią, przynajmniej byś się nie nudził.
- Nie nudzę się, po
prostu mam tego dość.
Blaise przewrócił oczami.
- Ogarnij się
stary. Nie przyszedłem tutaj, żeby słuchać twojego narzekania - stwierdził
Zabini i wepchnął do ust kolejne ciastko.
- Odczep się - warknął
Malfoy. Miał już dość tego balu, cholernego szefa i Blaise’a który zaczynał
działać mu na nerwy. Czy tak trudno było zrozumieć, że nie bawiło go to całe
zamieszanie?
- Nie ma mowy. Musisz
mi obiecać, że chociaż spróbujesz wyrwać sobie jakąś laskę. Zobaczysz, to od
razu poprawi ci humor.
Miał ochotę walnąć go tą szklanką z ognistą w głowę, by
wreszcie dał mu spokój, więc aby emocje za bardzo go nie poniosły odwrócił się
od przyjaciela i zaczął pobieżnie lustrować tłum tańczących ludzi.
- To chyba nie
jest najlepszy pomysł - stwierdził z nieukrytą złością w głosie - Chyba się
stąd zmywam.
- Nie ma mowy - powtórzył
oburzony Zabini i spojrzał na niego groźnie. A przynajmniej chciał właśnie tak
spojrzeć - w tej chwili masz iść się
zabawić najlepiej z jakąś ładną panną.
Chciał powiedzieć mu, żeby się w końcu odczepił, gdy jego
oczy napotkały Granger. Znajdowała się mniej więcej na środku przygotowanego
parkietu, dlatego nie widział jej dokładnie i tańczyła z tym idiotą
Longbottonem i chyba była zadowolona, bo uśmiechała się szeroko do niego.
- To całkiem dobry
pomysł - stwierdził, dopił jednym haustem resztę ognistej i ruszył na środek
parkietu.
Musiała przyznać, że Neville tańczył świetnie. Leciał już
kolejny kawałek i mimo, że nogi zaczynały ją boleć nie zamierzała tego
przerywać. Neville był jak słodki syrop zapomnienia. Była mu wdzięczna za to, że
nie musiała rozmyślać o tym wszystkim. Miło było tak po prostu dobrze się bawić.
- Dziękuję Neville
- powiedziała, kiedy zwolnili, bo zespół zaczął grać jakiś wolniejszy kawałek.
- Za co? - spytał
chłopak. Był cały czerwony ze zmęczenia, a na czole pojawiły mu się krople potu,
ale ciągle uśmiechał się do niej szeroko.
- Za ratunek.
- Nie ma za co. Ty
też mnie kiedyś uratowałaś.
- Kiedy? - nie
bardzo wiedział, o czym on mówi.
- Wtedy, na
pierwszym roku w Hogwarcie, gdy szliście do tej jamy strzeżonej przez Puszka - wzdrygnął
się na samą myśl o tym potworze.
- Wtedy przecież
rzuciłam na ciebie zaklęcie.
- Co uratowało
mnie przed spotkaniem z trójgłowym psem, morderczymi roślinami i poruszającymi
się szachami - uśmiechnęła się na samą myśl o tych wydarzeniach. Wiele przeżyli
razem podczas tych wspólnych lat w Hogwarcie. Szkoda, że nie mogła wrócić do
tamtych czasów - Bywało wesoło.
Pokiwała głową.
- Na pewno weselej
niż teraz.
- Przykro mi z
powodu Rona - powiedział i uśmiechnął się pocieszająco.
- Mi też - westchnęła,
opierając swoją głowę na jego ramieniu - Sadziłam, że to wszystko inaczej się
potoczy. Myślałam, że po tym wszystkim będzie dobrze, ale…
- Ale nie wyszło -
stwierdził. I miał rację. Musiała przyznać, że nie bardzo się starała, po
prostu założyła, że należy jej się szczęście i tak mocno trzymała się tego
założenie, że nie zauważyła, kiedy zaczęła tracić Rona. Zdała sobie sprawę, że
tak naprawdę jej zdrada tylko przyśpieszyła nieuniknione i zrobiło jej się z
tego powodu bardzo przykro. Poczuła, że straciła wszystko, co miało w jej życiu
jakieś znaczenie. I że nie była w stanie
już dłużej…
- Odbijany - usłyszała
za swoimi plecami i zmroziło ją, bo mimo
ogólnego poruszenia i hałasu od razu rozpoznała ten głos. Odwróciła się i
spojrzała prosto w te jego stalowe oczy.
- Malfoy? Co ty
robisz?
- A jak myślisz?
Chcę po prostu z tobą zatańczyć. Longbottom, możesz zrobić sobie przerwę - powiedział
Malfoy wesołym tonem, jakby jego zachowanie było całkiem normalne. A przecież
wcale nie było i nie mogła go zrozumieć. Czego on od niej znowu chciał?
Przecież wszystko sobie wyjaśnili.
- Hermiona - zaczął
niepewnie Neville - jesteś pewna, że…
- Tak, tak, idź
coś zjedz, bo marnie wyglądasz - rzucił Malfoy łapiąc ją za rękę.
- Przestań Draco -
syknęła, kątem oka zauważając, że kilka par zaczyna im się przyglądać.
- Dobrze Hermiono,
chyba faktycznie powinienem poszukać Luny. Ale jakby coś się działo to wiesz
gdzie mnie szukać - powiedział Neville i zanim zdążyła zaprotestować zniknął w
tłumie. Spojrzała na Malfoya i zastanawiała się nad ucieczką, kiedy przyciągnął
ją do siebie i położył rękę na jej plecach.
- Nie umiem za
bardzo tańczyć, więc jeśli przypadkiem podepczę cię, to przepraszam - powiedział,
a ją przeszedł niespodziewany, ciepły dreszcz.
- Tylko jeden
taniec - zaznaczyła, unosząc ostrzegająco brwi i położyła mu rękę na ramię.
- Chyba, że będziesz
chciała więcej - podniosła głowę, napotkała te stalowe tęczówki i wiedziała, że
to był błąd. Nie powinna była pozwolić, by znalazł się tak blisko niej. Z
trudem udało jej się opanować głos.
- Nie będę - powiedziała
cicho i w końcu odwróciła wzrok.
- To się okaże - szepnął
jej do ucha, na co zadrżała.
- Co ty sobie
wyobrażasz? - warknęła i ponownie spojrzała na niego, zapominając, że ma tego
nie robić - Myślisz, że możesz tak po prostu przychodzić tu, rozmawiać ze mną, tańczyć…
po tym wszystkim?
Słowa gubiły się pod wpływem tych stalowych tęczówek.
- Granger, daj
spokój, tylko tańczymy. Nie robimy nic niewłaściwego - zaśmiał się trochę pobłażliwie.
Pokręciła jedynie głową i starała się na niego dłużej nie
patrzeć. Nie miała zamiaru dłużej prowadzić tej rozmowy.
Ale nie mogła zaprzeczyć, że czuła miłe ciepło rozchodzące
się od miejsca na plecach, gdzie Malfoy ją dotykał. Pod wpływem tego ciepła
wcale nie była rozluźniona, wprost przeciwnie, wszystkie jej mięśnie były
napięte do granic możliwości. Starała się jak najmniej ocierać swoim ciałem o
jego ciało i czekała, by w końcu skończył się ten kawałek i mogła odejść. A
Malfoy wcale nie ułatwiał jej zadania. Delikatnie przyciągnął ją jeszcze bliżej
do siebie i pochylił, tak, że czuła jego gorący oddech na swojej szyi.
- Hermiona, ja nie
mogę… - zaczął tak niepodobnym do siebie, niepewnym głosem, ale w tej samej
chwili ucichła muzyka i ludzie zaczęli klaskać. Wyswobodziła się z jego objęć, na
co rzucił jej smutne spojrzenie.
- Muszę iść - powiedziała,
odwróciła się i wmieszała w tłum, zanim zdążył ją zatrzymać.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że przeze mnie się nie uczysz, ale nic nie mogę na to poradzić :)
UsuńTego co Malfoy chciała jej powiedzieć, już się nie dowiemy, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Poród Ginny na razie jeszcze jest jedną wielką zagadką, nawet dla mnie i sama jestem ciekawa jaki on będzie :D
Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Hej, to mój pierwszy komentarz pod całym opowiadaniem, bo zabrałam się za nie jakoś w wakacje i przeczytałam wszystkie rozdziały w mgnieniu oka. Tyle, że nie byłam pewna czy następne powstaną więc nie zostawiałam żadnego śladu. Aż tu nagle patrzę dzisiaj i jest! Nawet nie wiesz jak bardzo się z tego cieszę, bo to najlepsza historia jaką w życiu czytałam i nie chodzi mi tylko o tematykę, ale i o styl pisania, budowę tekstu i ogólnie rzecz biorąc wszystko tutaj. Nawet nie potrafię sklecić poprawnego zdania żeby wyrazić jak bardzo spodobało mi się Twoje opowiadanie. Jest niesamowite, po prostu genialne!
OdpowiedzUsuńTematyka potterowska jest mi bardzo, ale to bardzo bliska, bo odkąd pamiętam siedziałam z nosem w książkach Rowling, czytając je kolejny i kolejny raz. Aż w pewnym momencie, w dniu kiedy wydano siódmą część wszystko się zakończyło i przeżywałam to bardzo przez długi czas. Bo przecież skończył się niesamowicie ważny etap mojego życia jakim było oczekiwanie na kolejne tomy przygód HP.
I wcale nie myślałam o tym, że kiedyś jeszcze będę poznawać dalsze losy bohaterów, chociaż miałam cichą nadzieję, że pani Rowling coś skrobnie. I teraz czytając Twoje opowiadanie znowu wracam pamięcią do czasu sprzed kilku lat kiedy tak cudownie było zatapiać się w tomach HP i oderwać od rzeczywistości. Bo ja po prostu KOCHAM tę historię! Mogłabym pisać długo jaka jest nadzwyczajna i w ogóle, ale nie chcę zaśmiecać Ci komentarzy moimi żalami, chociaż pewnie już to zrobiłam. Tylko, że nie mogłam się powstrzymać, bo to co tu stworzyłaś wychodzi ponad wszelkie normy i jakiekolwiek ramy. A ja ciągle chcę więcej i więcej, bo kreacje tych bohaterów są genialne: Hermiona i Draco - uwielbiam ich razem; Neville, Lavender - MonRon, heh coś niezwykłego.
Jak tak sobie patrzę to nie jest to komentarz tylko do rozdziału za co naprawdę przepraszam, ale musiałam gdzieś napisać jak bardzo uwielbiam Twoją historię i stworzonych tu bohaterów. Jesteś wielka!
Pozdrawiam :))
Bardzo dziękuję za komentarz i ciesze się, że podoba ci się to co tworzę. Wiem, że była dość długa przerwa między tym, a wcześniejszym rozdziałem, ale naprawdę starałam się jak mogłam, żeby dodać coś fajnego jak najszybciej. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie takiej przerwy i do końca października coś opublikuję, choć i tego nie mogę obiecać, bo właśnie zaczynam studia i sprawy mogą różnie się potoczyć. Draco i Hermiona jeszcze przez pewien czas będą wokół siebie krążyć, gdyby od razu wpadli sobie w ramiona, zrobiłoby się nudno ( choć przecież w jednym z pierwszych rozdziałów wylądowali już w łóżku, ale pomińmy ten fakt). Trochę to potrwa. Co do Lav, to raczej nie zagrzeje ona na długo miejsca w mojej historii, choć oczywiście nie mogę niczego powiedzieć "na pewno", bo jestem z natury bardzo zmienna osobą. A Neville? On jest tak słodki, że musiałam zrobić z niego koło ratunkowe dla Hermiony na tym balu. Jest to po prostu chłopak bezproblemowy i myślę, że w tle tej historii jeszcze się pojawi.
UsuńDziękuję za uwagę i pozdrawiam :D
Genialny rozdział! Końcówka cudowna *-* Czekam na kolejny i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że rozdział ci się podobał.
UsuńDziękuję i pozdrawiam :)
Ejjj no! Co on chciał jej powiedzieć ? :(
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że nam to zrobisz ;((( Uważam, że Malfoy chciał jej mimo wszystko i swojego charakteru, powiedzieć jej coś miłego? albo przynajmniej , nie chamskiego xD
Nie Nie Nie! Nie chcę już w tym opowiadaniu przeczytać imienia ASTORIA, bo mnie gorączka bierze!!! xD
No i czekam na dzidziusia Ginny :D i Harry'ego <3
Rozdział fenomenalny <3 chcę wiecej i więcej ;(
Tego co on chciał jej powiedzieć już się nie dowiecie, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Przepadła okazja :) Ale spokojnie w kolejnym rozdziale też się będzie działo.
UsuńAstoria będzie jeszcze pojawiać się w mojej historii i odegra w nim dość istotną rolę, ale wszystko w swoim czasie. Na razie proszę, nie linczujecie jej za bardzo :)
A Ginny i Harry? Cóż, oni są tak cudownie słodcy i zakochani w sobie po uszy, że z przyjemnością pisze mi się wszystkie fragmenty w których występują.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Uwielbiam tę historię.
OdpowiedzUsuńOwszem wydarzyło się parę błędów, ale po za tym jest naprawdę cudowna.
Warto było czekać tyle czasu na rozdział.
Jestem ciekawa co jeszcze pokażesz w dalszych częściach.
Podoba mi się również relacje Dracona i Hermiony.
Czuje ze mimo tego iż jest gdzieś tam Astoria to będzie ich do siebie ciągnęło.
Jesteś naprawdę cudowna i oby kolejny rozdział pojawił się szybciej.
pozdrawiam mocno
Za wszystkie błędy przepraszam, ale jestem tylko człowiekiem i nie jestem nieomylna. Co prawda czytam kilka razy rozdział przed publikacją, ale czasami mogę wszystkiego nie wychwycić. Przepraszam za nie. Astoria jak na razie w życiu Malfoya jest tylko "przejazdem" Raz się pojawia, a raz znika. Ale kiedyś (nie powiem kiedy) to może (ale nie musi) się zmieni. Zobaczymy, co wymyślę :)
UsuńPostaram się dodać kolejny rozdział jak najszybciej, jest on już prawie gotowy :)
Pozdrawiam :)
Hej :)
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytam i skomentuje jakoś w tym tygodniu. Może na początku następnego. Mam teraz urwanie głowy z uczelnią, nikt nic nie wie, a to pierwszy rok :( Ale jutro mam wolne, więc postaram się.
Na wstępnie zaznaczę, ze Dramione to nie moje klimaty, ale szata graficzna skutecznie mnie tu przyciągnęła i sobotnie popołudnie.
OdpowiedzUsuńOd czego chce zacząć, to na pewno lekko i przyjemnie się czyta. Akcja ciągnie pnie się do przodu.
Muszę jednak przy tym napomknąć, ze w pierwszym rozdziale trochę irracjonalna była sytuacja z Hermioną i tym gwałcicielem. Bo przecież mogła się wcześniej deportować?
Ale było minęło :)
Naprawdę chciałabym jeszcze więcej Dracona i Hermiony, bo tak krążą wokoło siebie i krążą. A co do Rona, to jego zachowanie jest bardzo nie na miejscu. Powinien starać się ją zrozumieć. Hipokryta z niego i to niezły.
Ginny w ciąży jest taka przezabawna :D w sensie, że chyba po prostu nie lubię kobiet w ciąży. Oo
Kończąc, życzę dużo weny i mam nadzieję, że nowy rozdział ukarze się szybko. :)
Mi szablon też się podoba i ciągle jestem nim oczarowana. Wiem, że ta sytuacja z tym gwałcicielem wydaje się być naciąganą, ale jak zasugerowałam w kilku fragmentach, Hermiona bardzo się zmieniła po zakończeniu wojny. Magia z czegoś pozytywnego stała się przedmiotem gniewu, złości i przyniosła jej zbyt wiele bólu. Właśnie przez to, że przez czary zginęło tak wielu bliskich jej osób, Hermiona zmieniła do niej swój stosunek i teraz gdy tylko mogła jej unikała. Dlatego właśnie nie deportowała się, bo liczyła, że zdoła się gdzieś ukryć. a później było już za późno. Teraz Hermiony i Dracona będzie coraz więcej i więcej. Przestrzeń wokół nich powoli zacznie się zacieśniać.
UsuńA Ron zawsze był niedomyślny, jednak nie można zarzucić mu braku uczuć, bo jest bardzo wrażliwym człowiekiem. Po prostu nie umie tego wyrazić i może czasami błędnie rozumie niektóre rzeczy.
Bardzo dziękuję, wena na pewno się przyda.
Pozdrawiam :)
Twoje opowiadanie jest cudowne, magiczne, pełne emocji... Och... Mionka jest w ciąży, jestem tego pewna! Sama tak napisałaś w którymś ze spamowników.
OdpowiedzUsuńNo a rozdział- och, ach, ech! Cudo, czekam na więcej! Kiedy będzie nowy rozdział?
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!
Demi :*
Ps. W wolnej chwili zapraszam do mnie, mam nadzieję, że napiszesz, co myślisz o moim opowiadaniu!
Odbijany - padłam :D No i co do diaska chciał jej powiedzieć? Nie mogę zapomnieć o Tobie, o tej nocy? Będzie mnie to dręczyć teraz... No i proszę powiedz, że Ron widział jak Hermiona tańczy z Draco, nananana. Nie mam nic do Rona serio, bardzo go lubię taki poczciwy chłopina z niego, ale Hermiona bardziej mi pasuje do pewnego aroganckiego blondyna :P
OdpowiedzUsuńSuper oddajesz to co się teraz dzieje w ich głowach, Twoje postaci są takie prawdziwe, realne, uwielbiam to!
A ten szablon i muzyka... idealnie pasują do tego opowiadania. Nie mogę się powstrzymać i w trakcie czytania wciąż przyglądam się to Hermionie to Draco. Strasznie się wciągnęłam, jakbym oglądała film a nie czytała bloga, bo widzę ich wszystkich przed oczami bardzo wyraźnie. A to wszystko dzięki Twoim zręcznym paluszkom! :) Bardzo Ci dziękuję, że miałam możliwość przenieść się chodź na chwilę do tego pasjonującego świata pełnego pasji, emocji i nagłych porywów serca.
Obiecuję, że zostanę na dłużej!
A teraz proszę, błagam o następny rozdział jak najszybciej!
Życzę dużo weny i czasu na pisanie!
Pozdrawiam
Nicci
Ej ! No nie... i co dalej, pytam się ja? Kiedy rozdział kolejny :D ?
OdpowiedzUsuńNormalnie serce mi krwawi... pisz kobieto i poinformuj jak byś mogła ;)
Pozdrawiam Schanee (; *;
dramione-moc-duszy.blogspot.com
GDZIE ROZDZIAŁ :(((( WRÓCISZ TU JESZCZE? BŁAGAM :(((
OdpowiedzUsuń