"Jak wiele musimy powiedzieć,
by usłyszano nas w chwili,
w której milczymy?"
Elias Canetti
- Jest afera - warknął Herris, gdy tylko
wszedł do gabinetu. Jen podniosła wzrok, a widząc stan przełożonego pośpiesznie
wstała i skierowała się ku wyjściu.
- Pójdę po raporty do Martina - powiedziała i
prawie wybiegła z pomieszczenia, spoglądając przepraszająco na Hermionę i
zostawiając ją samą z Ethanem. Po jego wyrazie twarzy od razu było widać, że
nie jest za ciekawie. Mężczyzna odsunął krzesło jednym, szybkim ruchem, jednak
nie usiadł, tylko nachylił się nad biurkiem i utkwił swoje spojrzenie w
Hermionie.
- Jaka? - spytała i utkwiła wzrok w
pergaminach leżących na blacie.
- Tym idiotom z Irlandii po meczu odbiło i
rozwalili jakiś sklep na Pokątnej, później wyszli na mugolską ulicę i jawnie
używali czarów. Jakby tego było mało, pod wpływem ognistej zrobili rozróbę w
jakimś klubie. Teraz właściciel wkurza się i żąda zapłaty, a te pieprzone
gwiazdki quiddtch’a mówią, że nie zapłacą. Oczywiście wymazaliśmy już pamięć
mugolom, ale to poważnie naruszyło nasze zasady i czeka ich Wizengamot, na
który nie chcą się stawić.
Ethan w końcu usiadł i
bezradnie potarł czoło. Kiedy zaczynała pracę w Ministerstwie rok temu, włosy
przełożonego były czarne, teraz zaś zaczęła pojawiać się w nich siwizna. Widać
było, że spędził noc w biurze. Słuchając codziennie jego wrzasków łatwo było
zapomnieć, że on też był tylko człowiekiem.
- Jak to nie chcą? – spytała zdziwiona. Nie
mogła sobie wyobrazić, jak można było nie chcieć stawić się na Wizengamot.
- Po prostu nie chcą. Mówią, że jako
zagraniczni gracze powinni być chronieni. Oczywiście to całkowita bzdura. Jak
na razie czekają w Dziurawym Kotle. Ktoś z departamentu Magicznych Gier i
Sportów już czeka na ciebie na dole, ty też tam biegnij i spróbuj się jakoś z
nimi dogadać. Nie możemy ich tak po prostu wypuścić z Anglii, a ponoć jutro
mają bardzo ważny mecz u siebie.
- Czy naprawdę ja muszę tam iść? A co z Jen? Powinna
zdobywać nowe umiejętności, uczyć się i to byłby bardzo dobry…
- Będzie uczyć się innym razem, Granger! To
nie jest moment na zdobywanie doświadczeń, to poważna sprawa i nie możesz tego
zawalić jasne? Masz mnie na bieżąco informować - warknął i wstał, a ona
odetchnęła z ulgą, przynajmniej zejdzie jej z oczu. Naprawdę chwilami ten
człowiek strasznie ją denerwował. Drzwi trzasnęły, a ona głośno westchnęła i
niechętnie wstała. Nie miała ochoty się stąd gdziekolwiek ruszać, a tym
bardziej rozmawiać z jakimiś rozkapryszonymi gwiazdkami ze świata sportu. Wiedziała,
że Harry i Ron nie opuścili żadnego meczu, w którym grała Anglia, nawet Ginny
była kilka razy z nimi, ale ona do tej pory nie rozumiała, co jest w tym
takiego ekscytującego. Lubiła mecze, które odbywały się w Hogwarcie, może
dlatego że czuła większą przynależność do drużyny, przez to, że trójka jej
najlepszych przyjaciół wchodziła w jej skład. Teraz zaś nie znała nikogo z
zawodników, a mecze zwyczajnie ją nudziły. Właśnie ubierała płaszcz, kiedy
drzwi ponownie się otworzyły.
- Zamorduję cię. Jeszcze nie wiem jak, ale
możesz być pewna, że nie będzie to przyjemne - warknęła w kierunku Jen, wściekła,
że dziewczyna zostawiła ją samą.
- Przepraszam, postawię ci za to obiad - rzuciła
blondynka ze skruchą i najciszej jak mogła zajęła swoje miejsce.
- Dwa obiady. Co najmniej dwa - rzuciła i
pozapinała guziki.
- Nie ma sprawy. Co stary chciał?
- Jest jakiś problem z reprezentacją Irlandii.
Ponoć sporo narozrabiali po ostatnim meczu, a teraz chcą zwiać.
- Czyli praca w terenie? Świetnie, zawsze to
coś innego niż siedzenie nad raportami.
- Chcesz się zamienić? - spytała Hermiona
unosząc brwi.
- Nie - odpowiedziała szybko Jen i usiadła
przy swoim biurku - Ja zabiorę się za te raporty.
- Świetnie. Jak skończysz swoje, zajmiesz się
moimi - stwierdziła stając przy drzwiach. Jen spojrzała na nią przerażona.
- Nie możesz mi tego zrobić.
- Daj spokój, nie mam pojęcia ile mi z tym
zejdzie, ale pewnie nie obejdzie się bez wizyty w Wizengamocie. Nie dam rady
tego skończyć, a stary chce mieć to do wieczora u siebie w gabinecie.
- Hermiona proszę, proszę, proszę! Nie każ mi
tego robić!
- Nie mamy innego wyjścia - powiedziała, wzruszyła
ramionami i wyszła zanim Jen zdążyła rzucić w nią kałamarzem.
Zjechała windą na parter i
zaczęła rozglądać się za kimś, kto miał z nią zająć się tą sprawą. Mogła
zapytać, kto to będzie, ale wtedy nie przyszło jej to do głowy, a teraz tego
żałowała.
- No proszę Granger, znowu się spotykamy - usłyszała
za sobą i przeklęła w myślach. Dlaczego ciągle musiała na niego trafiać? Czy
już nie odpokutowała za swoje błędy? Przecież straciła wszystko, na czym jej
zależało, więc czy życie nie powinno dać jej wreszcie spokoju?
- Cześć Malfoy. Co ty tu robisz? - spytała na
pozór przyjacielskim tonem, bo naprawdę nie miała ochoty się kłócić.
- Stoję Granger, stoję i czekam - rzucił
przyglądając jej się uważnie.
- W takim razie nie przeszkadzam - powiedziała,
gwałtownie się odwróciła, gdy nagle podłoga zaczęła dziwnie wirować i musiała
podtrzymać się ściany by nie upaść. Opuściła głowę i starała się uspokoić
oddech. Znowu te dziwne zawroty głowy. A miała nadzieję, że wreszcie ustały.
- Granger wszystko w porządku? - usłyszała za
sobą zmartwiony głos i pokiwała powoli głową.
- Tak, muszę tylko chwilę… - urwała, bo gdy
tylko chciała zrobić krok do przodu znowu zakręciło jej się w głowie. Poczuła
jak ciepła dłoń chwyta ją stanowczo za ramię i nie pozwala jej osunąć się na
ziemię.
- Chodź usiądź - powiedział i poprowadził ją w
kierunku krzeseł ustawionych pod ścianą. Usiadła i opuściła głowę na kolana. Powoli
zawroty przechodziły, a helikoptery w głowie, jakie czuła wcześniej słabły.
- Już mi przechodzi - wzięła głęboki wdech, starając
się jak najbardziej dotlenić organizm i podniosła głowę. Zaskoczył ją jego
zmartwiony i totalnie zagubiony wyraz twarzy. Stał nad nią ze zbolałą miną i
przyglądał jej się z niepokojem.
- Chyba powinnaś wybrać się do Munga.
- To zwykłe zasłabnięcie, nic takiego. Zaraz
wszystko będzie w porządku.
- Zwykłe zasłabnięcie? Granger, jesteś blada
jak pergamin - powiedział z niedowierzaniem i przykucnął tak, że jego twarz
znajdowała się na wysokości jej szyi. Podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy.
- To nic takiego, nie musisz się martwić - powiedziała
starając się zignorować jego bliskość i wyciągnęła z torebki butelkę wody.
- Na pewno? - spytał. Pokiwała głową i napiła
się wody. Właściwie już teraz wszystko wróciło do normy i podłoga przestała
wirować. Całe szczęście. Draco podniósł się i usiadł obok.
- Tak, już mi przeszło - stwierdziła i wstała.
- Ej co ty robisz? - zdziwiony w mgnieniu oka
znalazł się obok niej i złapał ją za rękę.
- Mam ważną sprawę do załatwienia - oznajmiła
i spróbowała uwolnić się z uścisku, lecz jej się to nie udało.
- O mało nie zemdlałaś, Granger. Powinnaś
odpocząć.
- Nie mam czasu. Muszę dogadać się z
Irlandczykami.
- Z reprezentacją Irlandii? - spytał unosząc w
zaciekawieniu brew i marszcząc czoło.
- Tak, skąd wiesz?
- Bo ja dostałem takie samo zadanie - rzucił z
uśmiechem, a ona jęknęła. Teraz już miała pewność, że cały świat się na nią
uwziął.
- Niemożliwe. Miał iść ze mną ktoś z
departamentu magicznych gier i sportów. To nie możesz być ty - dodała z
wyrzutem.
- A jednak, będę miał na ciebie oko. Chodź
partnerko, mamy zadanie do wykonania.
- Kiedy tu było ostatni raz sprzątane? - spytała
Hermiona i ściągnęła z półki kolejne zakurzone słoiki z przetworami. Udało jej
się załatwić kilka dni wolnego i postanowiła pomóc trochę mamie. Na pierwszy
ogień poszła piwnica.
- Ostatnio - pani Granger przecierała mokrą
szmatką brudne zakrętki.
- Czyli kiedy? W zeszłym stuleciu?
- Nie przesadzaj nie jest aż tak źle - stwierdziła
jej mama, ale uśmiechnęła się na widok grymasu na twarzy Hermiony - Może
faktycznie trochę się tutaj zakurzyło.
- Trochę?
- Dosyć marudzenia, raz dwa i będzie po
robocie.
- Mogę też machnąć różdżką i również będzie po
robocie.
- Hermionko - zaczęła pani Granger - wiesz, że
zawsze cię akceptowałam, ciebie i twoje czary, ale naprawdę wolę to zrobić sama,
tak jak trzeba.
Dziewczyna pokręciła głową
i pochyliła się ku kolejnej półce. Nie chciała denerwować mamy, zwłaszcza teraz,
kiedy ojciec leżał w szpitalu. Chciałaby, żeby ten koszmar już się skończył, a
wszystkie negatywne emocje odeszły w zapomnienie. To jednak nie było takie
proste.
- Skoro tak wolisz.
- A co słychać u Rona?
Hermiona pokręciła głową, ale
nawet nie spojrzała na matkę. Co miała powiedzieć? Że od dawna nie zamienili
ani słowa? Że widziała go w każdym kącie? Że tak bardzo za nim tęskniła, nawet,
jeśli chciała wreszcie o nim zapomnieć? Były dni, podczas których myślała, że
uporała się z tym, że zwiększyła swoja przewagę nad dominująca pustką w
mieszkaniu. Były też takie, kiedy zwijała się w kłębek z kubkiem herbaty w ręku
i wpatrywała się w ścianę. Nie miała ochoty mówić o tym wszystkim mamie, bo
wiedziała, że nawet kobieta, która zna ją na wylot nie zrozumiała by tego, że
zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, któremu zabrano najważniejszą zabawkę.
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz? - kobieta przerwała wycieranie
i utkwiła wzrok w córce.
- Dawno się z nim nie widziałam.
- Dlaczego?
Brunetka westchnęła, bo
wiedziała, że matka zaczynała się dopiero rozkręcać i jeśli szybko nie zmieni
tematu będzie nieustannie drążyć i drążyć. A naprawdę nie miała ochoty rozmawiać
teraz o Ronie.
- Mam dużo pracy w Ministerstwie, mamy teraz
aferę z Irlandczykami narobili zamieszania i chronią się takim jedynym dekretem
przed poniesieniem za to odpowiedzialności.
- I co teraz?
- Nie wiem, na razie myślimy ze znajomym jak
to grzecznie rozwiązać. W końcu to reprezentacja narodowa, nie możemy tak po
prostu wysłać im wezwanie do Wizengamotu.
Myślała, że mama zasypie
ją teraz mnóstwem pytań o Wizengamot lub reprezentację, tymczasem ona zapytała
ją o coś całkiem innego.
- Co to za znajomy? - Hermiona westchnęła i
pokręciła głową. Kim jest Draco? Zarozumiałym, egoistycznym i złośliwym
palantem. Ale przecież nie mogła tego powiedzieć.
- Zwykły znajomy, po prostu pracujemy razem
nad tą sprawą.
Kobieta zmarszczyła brwi i
spojrzała wyczekująco na córkę, jednak ta ciągle milczała.
- Powiesz mi coś jeszcze?
- Nie - zaśmiała się i wzięła do ręki kolejny
słoik - Nie mamy czasu na dyskusje, jeszcze dużo nam zostało.
- Hermiono? - zapytała kobieta niepewnym
głosem po chwili ciszy.
- Tak?
- Mam dość. Machnij tą różdżką i chodź na
szarlotkę.
- I jak
idzie sprawa z Irlandczykami? - usłyszał głos Michaela. Odwrócił się ku niemu i
zaczął udawać, że przegląda pergaminy przy biurku.
- Toczy się.
- Toczy się? Czy ty Malfoy nie rozumiesz
powagi sytuacji? Ten problem musi być rozwiązany natychmiast! - warknął, na co
Draco zacisnął pięści i starał się utrzymać nerwy na wodzy.
- Rozumiem i robię wszystko co w mojej mocy, żeby
to jakoś załatwić.
- Widocznie to za mało. Jutro chcę mieć raport
odnośnie tej sprawy na biurku.
- Na jutro muszę skończyć plan półfinału. Nie
dam rady zrobić wszystkiego sam.
- Nie masz innego wyjścia - warknął Michael
łypiąc nieco zezowatymi oczami, potem odwrócił się i trzaskając oczami wyszedł.
Draco spróbował uregulować oddech i uspokoić nerwy. Nienawidził Michaela. Ta
jego wzniosła postura, poniżający głos i skośne oczy działały mu na nerwy. Miał
ochotę rzucić te wszystkie pergaminy w kąt, a samemu szefowi odpyskować tak, by
w końcu go zatkało. Ale nie mógł tak zrobić i to okropne posłuszeństwo, jakie
musiał mu okazywać jeszcze bardziej go dobijało. Zerknął na zegarek i stertę
papierów leżących na biurku. Wygląda na to, że nie wyjdzie stąd przed północą.
Nagle otworzyły się drzwi,
a Draco odwrócił się wkurzony, gotów nagadać Michaelowi, gdy tylko zobaczy jego
twarz, że już więcej sam nie zrobi, ale w drzwiach stał nie, kto inny jak…
- Granger?
- Jest tutaj twój przełożony? - spytała
zmieszana. Chyba nie jego się tutaj spodziewała spotkać i wyraźnie nie była z
tego zadowolona. Draco zaś uśmiechnął się może trochę z radości, a może,
dlatego, że od pewnego czasu przyzwyczaił się do jej obecności, kłujących
dowcipów i wiecznej dociekliwości, choć sam nigdy by się do tego nie przyznał.
- Tak, schował się za szafą.
- Bardzo śmieszne Malfoy. Przysłał mnie tu
Herris, mam pomóc przy papierkowej robocie w sprawie tych Irlandczyków.
Malfoy uśmiechnął się pod
nosem.
- W samą porę - stwierdził, wstał i zrzucił ze
stojącego pod ścianą krzesła jakieś swetry, żeby zrobić jej miejsce - trzeba
się tym tutaj zająć.
Spojrzała na niego krzywo,
kiedy podsunął część dokumentów.
- Ale w sumie, jeśli poradzisz sobie sam, to
ja zajmę się czymś innym.
- Nie ma mowy - pokręcił głową i zaczął szukać
jakiegoś wolnego kałamarza - sam nie zrobię tego do północy.
Przez chwilę widział
wahanie w jej oczach. Wyraźnie żałowała, że tu przyszła, ale znał ją już na
tyle, by być pewnym, że się nie odwróci i nie odejdzie, przynajmniej, kiedy w
grę obok niego wchodziła praca i obowiązki. W końcu, zgodnie z jego przeczuciem
powiesiła sweter na oparciu krzesła i usiadła naprzeciwko niego. Biurko, które
wypełniało znaczną część małego pomieszczenia, jakim był jego gabinet było na
tyle duże, by umożliwić im pracę po przeciwnych stronach, niestety pod biurkiem
nie było tyle przestrzeni i ich kolana, gdy tylko chcieli się wygodniej
wyciągnąć ocierały się o siebie. Na Draconie nie robiło to żadnego wrażenia, ale
Hermiona za każdym razem odsuwała się o kilka centymetrów, spinała mięśnie i
starała się na niego nie patrzeć.
- Jak się mają sprawy z Ronem? - zapytał, a
dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na niego zdziwiona.
- To nie twoja sprawa - stwierdziła cicho i
znowu utkwiła wzrok w leżących na biurku pergaminach.
- Ale nie powiedziałaś mu o tym, co się stało
prawda?
Zagryzła wargę, zastanawiając
się, jak powinna mu to wyjaśnić? Na Merlina, przecież nie musiała mu niczego
tłumaczyć, to tylko Malfoy. Ten sam drań, przez którego straciła Rona. Mimo to,
słowa wymknęły się same.
- Nie. Sam się dowiedział.
Draco spojrzał na nią
zdzwoniony, robiąc przy okazji wielki kleks na papierze.
- Jak?
- Nie wiem - stwierdziła cicho, ciągle
lekceważąc utkwiony w niej wzrok.
Przez chwilę milczeli. Hermiona
nie miała zamiaru się do niego odzywać, A Malfoy, szczerze mówiąc nie wiedział,
co mógłby jej powiedzieć. Dlatego w małym pokoiku słychać było tylko szuranie
piór po pergaminie. W końcu chłopak podniósł się, rozprostował nogi i
stwierdził, że jest głody.
- Idę po coś do jedzenia. Przynieść ci coś?
Udało mu się zdobyć jej spojrzenie,
przez co uśmiechnął się pod nosem. Widział jej wahanie, pewnie zastanawiała się,
co mu odbiło, by być dla niej właśnie takim. Nie wredny, lecz, na Merlina, nie
sądził, że kiedykolwiek tak powie, miły. Sam nie wiedział, co się z nim dzieje,
lecz nie miał ani chęci, ani ochoty się nad tym zastanawiać.
- Sałatkę z kurczakiem i sok pomarańczowy. I
pieczywo. No może jeszcze jakieś ciastko.
Uniósł lekko brwi, ale nie
skomentował zamówienia. Pokiwał tylko głową i wyszedł na korytarz.
Co właściwie się z nim
dzieje? Dlaczego w jej obecności tak bardzo się zmienia? Przecież to ta sama, działająca
mu na nerwy, wścibska, ciekawska Granger, najlepsza przyjaciółka przemądrzałego
Pottera, która walnęła go w twarz na trzecim roku w Hogwarcie i upokarzała na
każdym kroku. A może to on upokarzał ją? Zresztą musiał przyznać, że teraz było
całkiem inaczej. Ta jej wrodzona ciekawość wcale go nie denerwowała i musiał
przyznać, że lubił jej towarzystwo. Cóż złego było w niezobowiązującej rozmowie,
zwłaszcza, gdy była ona wyjątkowo ciekawa? Pokręcił głową zdziwiony, że w ogóle
coś takiego przychodzi mi do głowy i poszedł do baru. Kiedy wrócił do swojej
klitki Granger z wyciągniętymi nogami i związanymi w niedbałą kitkę włosami
wyciągnęła się wygodnie na krześle i przeglądała jakieś skoroszyty.
- Twoje zamówienie - powiedział za jej plecami,
na co gwałtownie drgnęła. Podał jej pojemnik z jedzeniem i usiadł naprzeciwko.
- Dzięki - powiedziała cicho.
- Nie ma sprawy. Dużo jeszcze zostało nam
jeszcze do zrobienia?
Pokręciła głową i wzięła
do ust listek sałaty.
- Nigdy nie zrozumiem, jak można jeść taką
trawę - stwierdził Draco spoglądając z obrzydzeniem na zieleninę.
- A próbowałeś kiedyś?
- Nie i wcale tego nie żałuję.
- Nie znasz się - wzruszyła ramionami, kontynuując
jedzenie i próbując nie zwracać uwagi na jego uważny wzrok. Sam nie wiedział,
co nagle w niej zobaczył, ale nie potrafił oderwać od niej wzroku. Mimo, że
wcale na niego nie patrzyła przyglądał się jej porcelanowej twarzy, brązowym
włosom, które falami opadały na jej ramiona i okalały twarz, długie rzęsy
zasłoniły tajemnicze oczy, a…
- Coś mam na nosie? - jej głos przywrócił go
do rzeczywistości i pokręcił głową. Speszony utkwił wzrok w swojej porcji. Nie
powinien był tak się zatracić. Na Merlina, przecież to tylko Granger!
- Nie nic. Po prostu… zresztą nieważne.
- Skoro zacząłeś to skończ - powiedziała i
spojrzała na niego wyczekująco.
A on? On nie mógł oprzeć
się tym brązowym tęczówkom, choć nie mógł zrozumieć, dlaczego. I właściwie
chciał zobaczyć jej reakcję na jego słowa.
- Po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego
rudzielec to zrobił - powiedział cicho, na co natychmiast opuściła wzrok. Spodziewał
się całkiem innej reakcji, bardziej zbliżonej do wściekłości, za to, że wtrąca
się w jej sprawy, Hermiona podciągnęła nosem i pokręciła głową ciągle dłubiąc widelcem
w sałatce.
- Nie zrobił.
- Jak to nie?
- Po prostu nie zrobił - warknęła i w końcu
podniosła oczy, lecz zamiast lęku, bądź bólu dostrzegł jedynie złość - Nic ci
do tego Malfoy.
- Przepraszam, po prostu chciałem… - zaczął się tłumaczyć, ale
przerwała mu wściekła.
- Przestań - wstała i zaczęła zbierać swoje
rzeczy.
- Co robisz?
- Biorę robotę do domu.
- Nie wygłupiaj się Granger. Przepraszam cię
za to, co powiedziałem, ale…
- Daj już spokój, dobrze? Jestem już tym
wszystkim zmęczona, rozumiesz - spojrzała na niego ostatni raz, wzięła płaszcz
do ręki, razem z pozostałymi pergaminami – Przyniosę resztę jutro rano.
Nie oglądając się na niego
już więcej wyszła i zamknęła za sobą drzwi, zostawiając go po raz kolejny
samego.
- Wszystko w porządku, Hermiono? Wyglądasz tak
jakoś dziwnie - spytała Ginny przyglądając się przyjaciółce.
- Tata ciągle się nie budzi. Lekarze mówią, że
to nie oznacza nic złego, ponoć to normalne, ale mama zaczyna świrować. A ja po
prostu już nie jestem w stanie sztucznie się uśmiechać i pocieszać ją - westchnęła
i podniosła szklankę. Nie wiedziała jak długo jeszcze da radę udawać, że
wszystko wokół niej jest w porządku, choć tak naprawdę wszystko się sypało i
waliło jej na głowę.
- A myślałaś o magicznej kuracji? - rudowłosa
odłożyła patelnię do zlewu i powoli usiadła naprzeciwko Hermiony. Wiedziała, że
dziewczyna nie potrzebuje pocieszenia, tylko konkretnej rady.
- Przeszło mi to przez myśl. Ale mama się nie
zgadza.
- Dlaczego? - spytała Ginny pocierając wypukły
brzuch.
- Nie wiem. Niby nigdy nic nie miała przeciwko
magii, ale kiedy tylko o tym wspomniałam, jedynie się wkurzyła. Strasznie
ciężko jest się teraz z nią dogadać.
- Spróbuj ją przekonać.
- Pogadam z nią, ale dopiero w czwartek. Jutro
muszę zając się tymi Irlandczykami.
- Coś z nimi nie tak? - Hermiona wzruszyła
ramionami. Musiała przyznać, że była to najgorsza sprawa, nad jaką przyszło jej
pracować. Miała za zadanie dogadać się z nimi na warunkach Ministerstwa, ale tak,
aby ich nie urazić, nie zniechęcić i nie obrazić. I na dodatek musiała się z
tym babrać z Malfoyem, który przez ostatnie dni przechodził dziwną metamorfozę.
Czasami totalnie ją olewał, a innym razem uśmiechał się na jej widok, proponował
kawę i starał się ją rozśmieszyć. W takich momentach po prostu uciekała jak
najszybciej, przed jego przeszywającym wzrokiem, ciepłym dotykiem i uśmiechem…
Merlinie czasami chciałaby wrócić do Hogwartu do czasów, w których Malfoy ją
olewał, a ona mogła w każdej sprawie zwrócić się do Rona. Nawet, gdy byli tylko
przyjaciółmi, a Ron nie wszystkiego potrafił się domyśleć, wiedziała, że zawsze
może na niego liczyć. Teraz nawet tego nie miała.
- W dużym skrócie zdemolowali jakiś pub, ulice
Pokątną i używali magii w obecności mugoli.
Ginny pokręciła głową i
upiła łyk herbaty, kiedy w drzwiach stanął Harry.
- Cześć dziewczyny – powiedział na ich widok -
o czym plotkujecie? - podszedł do Ginny, pocałował ją czule w policzek i
zajrzał do garnka. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Tak fajnie było patrzeć
na ich uśmiechnięte i szczęśliwe twarze. Znała Harrego bardzo dobrze i
wiedziała, że świata poza swoją żoną nie widzi. Mimo, że pobrali się zaledwie
miesiąc po ukończeniu przez Ginny Hogwartu, ciągle byli w sobie tak samo
zakochani. Tak, jak ona i Ron… Tyle, że oni nie otrzymali szansy na szczęśliwe
zakończenie.
- Jesteś głodny? - zapytała go z czułością w
głosie Ginny i sięgnęła po talerz z ciastkami i podsunęła Hermionie.
- Tak, ale najpierw wezmę prysznic. W
Ministerstwie wszyscy oszaleli. Ciągle gadają o tej aferze.
- Nawet o tym nie wspominaj, Harry - jęknęła
Hermiona - wystarczy, że w pracy musze się z nimi użerać.
- Dobra ani słowa więcej o Ministerstwie. Idziemy
gdzieś dzisiaj? Może do kina, albo jakiejś fajnej knajpki? Ron coś wspominał, że
otworzyli jakąś nową tuż obok Dziurawego Kotła.
- Cholera, co tak śmierdzi? - jęknęła Hermiona
i zatkała sobie nos.
- O co ci chodzi? - spytała Ginny zdzwoniona
zachowaniem przyjaciółki. Powąchała talerz - Pachną normalnie. Cynamonowe.
- Weź je ode mnie - jęknęła i odsunęła się od
stołu - Mdli mnie na ich widok.
Ginny zmarszczyła brwi i
przyjrzała jej się uważnie.
- Wszystko w porządku?
- Tak, nie martw się, po prostu ostatnio
złapałam jakąś grypę żołądkową, może to jakieś kolejne objawy - stwierdziła
Hermiona i napiła się wody.
- Objawy… - powtórzyła za nią Ginny dziwnym tonem,
po czym szybko wstała - Coś mi przyszło do głowy, zaczekaj tutaj.
- Ginny, o czym ty mówisz? - spytała, ale rudowłosa
razem ze swoim brzuchem i małym Potterem była już w łazience i przewracała coś
w szafce.
- Gdzieś tu musi być, jestem pewna, że jeden
mi został. Jest! Masz, idź zrób.
Ginny ponownie pojawiła
się w kuchni i włożyła jej w ręce małe, prostokątne pudełko.
- Co to jest?
- Mugolski test…
- Wiem, że to test ciążowy - przerwała jej
Hermiona nie odrywając wzroku od zdjęcia niemowlaka na opakowaniu, które
kurczowo ściskała w dłoni - ale co po mi go dajesz?
- Ginny, nie wiesz gdzie są moje te granatowe
spodnie? - zawołał Harry z sypialni.
- Są na górnej półce w szafie po lewej stronie.
I nie waż się tu teraz przychodzić, jasne? - krzyknęła do męża, nie odrywając
wzroku od przerażonej twarzy przyjaciółki.
- Ja nie rozumiem - szepnęła Hermiona. Ginny
chwyciła ją delikatnie za rękę i pociągnęła w kierunku łazienki.
- Tylko sprawdź, dobrze? Upewnij się.
Hermiona popatrzyła
bezradnie na przyjaciółkę, pokiwała powoli głową i drżącą ręką nacisnęła klamkę.
Siedziały we dwie na
krawędzi wanny i wpatrywały się w zegarek przyniesiony z kuchni, który
postawiły na szafce. Hermionie wydawało się, że czas z nią igra. Niby trzy
minuty to był zaledwie ułamek sekundy, ulotna chwila, lecz miała wrażenie, że
ciągnie się i ciągnie. Chciała mieć to już za sobą.
- Na pewno będzie negatywny - powiedziała
Ginny, starając się przekonać przyjaciółkę.
- Wiem, że będzie - Granger pokiwała głową.
- Miałaś ostatnio miesiączkę, prawda?
Zamiast odpowiedzieć
zaczęła nerwowo pocierać ręce. Od dokładnie dwóch minut i pięciu sekund
zastanawiała się, kiedy miała ostatni okres i nie wiedziała. Po prostu nie
wiedziała. To było nie do pomyślenia.
- Hermiona?
- Nie wiem - jęknęła i zakryła twarz w
dłoniach - Cholera nie wiem.
- Spokojnie, tylko spokojnie, nie ma, co się
denerwować - przyjaciółka pogłaskała ją po ramieniu.
- Masz rację - podniosła głowę i przeczesała
dłońmi włosy - Wynik będzie negatywny.
- Na pewno.
Zapadła cisza, przerywana
jedynie tykaniem zegarka. Cała się trzęsła, ręce jej drżały w głowie miała
totalny bałagan i ciągle jedno zdanie zaprzątało jej myśli: To nie możliwe. Nie
mogła być w ciąży, nie teraz, nie, kiedy została całkiem sama, a wszystko
dookoła się sypało. Ale przecież ostatni raz spała z Ronem ponad dwa miesiące
temu i się zabezpieczyli. Zawsze się zabezpieczali. W jej głowie zrodziła się
nadzieja i pozwoliła sobie na głęboki wdech. Nie mogła być w ciąży! Spojrzy
zaraz na ten test i zobaczy tam pojedynczą kreseczkę. Na pewno te mdłości, zawroty
głowy i inne objawy były przyczyną czegoś innego, a nie ciąży!
- Minęły już trzy minuty - powiedziała cicho
Ginny.
Hermiona zacisnęła powieki
i przegryzła wargę.
- Zabezpieczaliśmy się z Ronem. Zawsze.
- Więc na pewno wynik będzie negatywny - otworzyła
oczy i spojrzała na uśmiechniętą twarz Ginny. Pokiwała z uśmiechem głową i
utkwiła wzrok w zaciśniętych na białym, malutkim pudełeczku dłoniach. Powoli, odchyliła
palce i zamarła, a delikatny uśmiech zniknął z jej twarzy, bo zamiast
wyczekiwanej jednej kreski, pojawiły się dwie.
Nie wierzę !!!!!!!!! No nie rób tego ;( Tylko nie z rudzielcem!!!! nie przezyję ;(((((
OdpowiedzUsuńDraco <3 ohh <3 kocham go xD Pięknie ukazałaś ich relacje xD aż śmiać mi się chciało - w pozytywnym tego słowa znaczeniu :D
Mam nadzieję, że uda się częściej nam dawać notki , ale oczywiście rozumiem/my , sprawy prywatne i te inne ;) ;*** WENY <3
Oczywiście, że nie z rudzielcem :)
UsuńAle nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego tego Rona aż tak nie lubicie, przecież on jest bardzo pozytywny :D
Dziękuję :*
Zamorduje :( No znajdę Cię i zamorduje :/ ALBO NIE! Mam lepszy pomysł. Zmuszę Cię do dokończenia mi historii i wtedy to zrobię. Taak 8)
OdpowiedzUsuńGENIALNE ROZDZIAŁ![zresztą jak zawsze]
Kocham takiego Draco ♥
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;)
Ja chcę przeżyć! :D Dziękuję i mam nadzieję, że dalszy rozwój zdarzeń będzie obiecujący :)
UsuńO rety jest w ciąży i w dodatku z Draco.
OdpowiedzUsuńDosłownie tego się nie spodziwałam.
Umiesz kochana trzymać w napięciu i to bardzo.
Warto było czekać tyle czasu na rozdział bo jest naprawdę emocjonujący.
Szkoda tylko że rozdziały tak rzadko się pojawiają
Na szczęście jednak znajdujesz czas na tworzenie i będę czekać osobiście na ciąg dalszy.
pozdrawiam cieplutko
Bardzo się cieszę, że Ci się podobało :)
UsuńWiem, że rozdziały pojawiają się bardzo rzadko i za to przepraszam, ale po prostu mam teraz trochę więcej spraw na głowie.
Mimo to nie zapomniałam o tym blogu i zamierzam go skończyć :)
Pozdrawiam :)
Witaj! Dopiero teraz znalazłam Twojego bloga, ale już nadrobiłam wszystkie rozdziały. Twoje opowiadanie jest świetne! Mogłaby pokusić się o stwierdzenie, że najlepsze ze wszystkich o Draco i Hermionie.
OdpowiedzUsuńCała akcja toczy się tak lekko i zabawnie, każde kolejne zdanie, akapit, rozdział pochłaniałam z coraz bardziej rosnącą ciekawością.
Na początku byłam zdziwiona, gdyż po szablonie i opisie w zakładkach wiedziałam, że jest to blog poświęcony Dramione, a w pierwszych rozdziałach przeczytałam o wielkiej i nieskończonej miłości Hermiony do Rona. Ale później sprawy zaczęły się wyjaśniać - a raczej komplikować ;-)
Ja osobiście, nawet gdyby taki Ron zdradził mnie pod wpływem eliksiru miłosnego, nie mogłabym mu tak od razu po prostu wybaczyć. Jestem strasznie pamiętliwa. A jeśli chodzi o to, że Hermiona przespała się z Malfoyem, to czemu tu się dziwić? Smutna, samotna kobieta spotkała zabójczo przystojnego faceta, do którego poczuła mięte ;D
Ja tam się cieszę z takiego obrotu sprawy, bo Ron i Hermiona zaczynają się robić nudni ;-)
No i teraz ta ciąża. Troszkę się już domyślałam po tych objawach w poprzednich rozdziałach, ale teraz rozwiałaś wszelkie wątpliwości. Jestem naprawdę bardzo ciekawa jak dalej potoczy się akcja.
Czy Ginny będzie myślała, że to dziecko Rona? Czy od razu Hermiona jej powie o Draconie? Jak zareaguje i Ron, i Harry, i Malfoy? Ogólnie, jak potoczą się sprawy?
Widzę, że rozdziały na Twoim blogu pojawiają się w niezwykle długich odstępach czasowych, jednak mam nadzieję, że może uda Ci się zmobilizować i już wkrótce dodasz kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie!
PS. Nie napisałam jeszcze, że bardzo podoba mi się Twój szablon. Jest wprost idealny <3
UsuńNo i jeśli chodzi o moje uwagi, bo tak się skupiłam na superlatywach, że zapomniałam w końcu napisać o tym, co mi się nie podoba.
Otóż, strasznie razi mnie w oczy ten niewyjustowany tekst. Już przeżyję to, że nie ma odpowiednich akapitów, bo Twoja historia jest naprawdę świetna, ale do jasnej anielki, mogłabyś wyjustować teks - lepiej się taki czyta ;-)
Zdarzają Ci się też błędy, teraz nie będę ich wymieniać, bo szczerze mówiąc, musiałabym przeczytać każdy rozdział po kolei i wszystkie wykopiować, a już mi się teraz nie chce. Czasami zdarzają się po prostu jakieś literówki, a czasami są zupełnie inne słowa. No i interpunkcja, cóż, z tym jest zawsze największy problem, dlatego radziłabym znaleźć betę, albo po prostu po opublikowaniu bloga jeszcze raz przeczytać rozdział, bo wszystkie błędy lepiej widać już po opublikowaniu ;-)
Tyle z mojej strony. Sama piszę bloga, więc wiem jak dużo pracy trzeba włożyć w dobrze napisany i zredagowany tekst.
Jeszcze raz pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;-)
Bardzo dziękuję, za Twoje słowa. Każda szczera opinia na temat tego bloga jest dla mnie bardzo ważne.
UsuńO tym jak zareaguje Ginny, gdy dowie się, kto jest ojcem dowiesz się już w kolejnym rozdziale.
A nasz uroczy Draco jeszcze długo nie będzie wiedział, że zostanie tatusiem :)
I wiem, że jest sporo błędów i czasami uda mi się coś wyłapać, ale naprawdę trudno znaleźć mi czas na pisanie, a na poprawianie już napisanych rozdziałów po prostu tego czasu nie mam. Może uda mi się znaleźć go trochę na wakacjach, ale tego niestety też nie jestem pewna.
Widzę, że kolejna osoba nie trawi Rona :D Ja go uwielbiam i obiecuję, że on z tej historii nie zniknie :D
Mam nadzieję ze na kolejny nie będę musiała czekać pół roku :D
OdpowiedzUsuńWszystko super świetnie :3 Hermiona w ciąży ? *.* Będzie mały Malfoyek <3
ps zapraszam do mnie http://dramionemiedzymilocia.blogspot.com/
Przepraszam za to, że musiałaś tyle czekać na rozdział. Dobrze to przeczułaś, dokładnie pół roku temu opublikowałam poprzedni rozdział. A kolejny pojawi jeszcze dzisiaj, zaraz, za chwilkę, za momencik :D
UsuńHej :D
OdpowiedzUsuńNa początku chciałam przeprosić, że tak późno. Po prostu zapomniałam kompletnie o tym, że pojawił się nowy rozdział i nagle coś mnie dzisiaj oświeciło. I jestem.
Ahh, uwielbiam Twoją historię; Hermiona i Malfoy są dla siebie po prostu stworzeni. Nie wyobrażam sobie żeby mogła być w ciąży z Ronem, na pewno nie. Tylko Draco! :)
Hmm, ciekawi mnie jak Ginny zareaguje na wiadomość, że to nie Ron jest ojcem (jeżeli w ogóle tak się stanie). W końcu to jej brat, a Hermiona jest jej najlepszą przyjaciółką. Będzie musiała stanąć po czyjejś stronie, bo wszystkich zadowolić nie zdoła. A sądząc po charakterze Rona, którego przedstawiłaś jako porywczego i egoistycznego, na pewno nie zostawi tej informacji w spokoju. Przecież godzi to w jego męską dumę.
Pozdrawiam! :))
Ciąża z Ronem byłaby chyba takim kolejnym masłem maślanym, które nic by nie wniosło do tej historii. Hermiona jest w ciąży z Malfoyem, ale jeszcze przez długi czas nie będzie różowo i będzie się między nimi działo, to mogę obiecać :D
UsuńBrakuje mi słów, żeby określić ten rozdział. Po prostu cudo!
OdpowiedzUsuńhttp://nikt-sie-nie-spodziewal.blogspot.com/
Dziękuję :*
UsuńWow, wow, wow. Połknęłam te rozdziały za jednym razem. Piszesz tak sprawnie, że postacie wydają mi się bliskie. Słowa i ta historia wychodzą bardzo naturalnie. Nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Czy Hermiona zatai tę małą wpadkę, czy powie Malfoyowi o ciąży, a jeśli tak, jak on zareaguje? Ho ho tyle pytań narodziło mi się w głowie. Dlatego życzę Ci duuużo weny. :)
OdpowiedzUsuńPS. Szablon jest OBŁĘDNY! *_*
Nie rezygnuj z opowiadania. Byłabym przeszczęśliwa widząc ROZDZIAŁ 10. *_*
UsuńMalfoy dowie się o ciąży Hermiony, ale nie nastąpi to zbyt szybko. Ona sama będzie musiała najpierw się z tym uporać. Zobaczymy czy mi się uda :)
UsuńNie rezygnuje z pisania, po prostu ostatnio u mnie krucho z wolnym czasem. No i wena ostatnio się obraziła i stroi fochy :)
Ale mam nadzieję, że teraz uda mi się zrobić z nią porządek :D
KIEDY ROZDZIAŁ ? Nie porzuciłaś chyba bloga, co? :(
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3
Nie, nie, nie, niczego nie porzuciłam i nie mam takiego zamiaru :)
UsuńA rozdział już za chwilę :)
Piękne :*
OdpowiedzUsuńZapraszam :) Opowiadanie o Draco i Pansy :D
http://dracoipansy.blogspot.com/2015/06/co-wy-na-to.html
Dziękuję :)
Usuń