środa, 15 lipca 2015

Zwrot w tył

" Nawet jeśli boisz się ciemności, 
Twoje oczy prędzej czy później 
do niej przywykną. "





 - Byłam dzisiaj u lekarza - powiedziała cicho, podczas gdy Ginny przygotowywała herbatę.
 - Lekarza?
 - To taki mugolski uzdrowiciel.
 - Rozumiem. I co ci powiedział? - Ginny zawiesiła na niej wyczekująco swój wzrok i czekała na odpowiedź. A Hermiona bała się wypowiedzieć te słowa, bo ciągle w nie wierzyła. Może, jeśli nie wypłyną one z jej ust, to okażą się nieprawdą? Czy to możliwe? Wiedziała, że nie, więc wzięła głęboki oddech, by jej głos mniej się łamał.
 - Że to już dziewiąty tydzień - szepnęła, bo mimo wszystko nie udało jej się powiedzieć tego głośniej.
 - Och, Hermiono - Ginny chwyciła ją za rękę - Nie wiem, co mam ci powiedzieć.
 - Ja też nie wiem. Ciągle wydaje mi się to niemożliwe - przeczesała rozpaczliwym ruchem włosy, jakby to w czymkolwiek mogło pomóc.
 - Zamierzasz mu powiedzieć? - Hermiona uciekła przed wzrokiem przyjaciółki i spojrzała gdzieś w dal. W końcu pokręciła głową.
 - Nie - westchnęła - Nie wiem. Nie wiem Ginny. Po raz pierwszy nie wiem, co mam zrobić. Na Merlina, co za durna sytuacja.
Była w ciąży i to z kim? Od usłyszenia słów lekarki nie miała wątpliwości, kto jest ojcem. Dziewiąty tydzień. To przecież takie oczywiste, a jednocześnie nierealne. Niemożliwe.
 - Fakt, sytuacja nie jest najlepsza, ale on ma prawo wiedzieć. Nie dasz rady sama, Ron musi ci pomóc!
 - Ron? Dlaczego Ron?– szepnęła zdziwiona, zanim zdążyła pomyśleć. Tylko Harry wiedział o wszystkim, nie była w stanie powiedzieć prawdy Ginny, bo bała się, że przyjaciółka tym razem nie stanie po jej stronie.
Z przerażeniem obserwowała jak Ginny próbuje zrozumieć jej słowa i miała nadzieję, że nie domyśli się, że…
 - Ron jest ojcem, prawda?
I co jej teraz miała powiedzieć? Jak mogłaby skłamać? Nie umiała i zdawała sobie sprawę, że Ginny w końcu się dowie. I możliwe, że się od niej odwróci. W końcu Ron to jej brat. Jej brat, na Merlina! Z całej siły starała się powstrzymać łzy, lecz kilka zdążyło już spłynąć po policzkach.
 - Hermiono? To dziecko Rona, tak?
Nie była w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa i zdobyła się tylko na pokręcenie głową. Cisza, jaka zapanowała była druzgocąca. Zupełnie tak, jakby właśnie teraz, w jej bezgłośnych murach waliły się fundamenty przyjaźni, które dotychczas istniały pomiędzy nimi.
 - Ginny - szepnęła cicho, gdy rudowłosa otrząsnęła się z bolesnego milczenia i gwałtownie wstała od stołu - Ja. .
 - Co? Ty co?! Cholera przecież dziewięć tygodni temu - zamilkła na sekundę by uświadomić sobie oczywistą oczywistość - dziewięć tygodni temu byliście jeszcze razem! Na Merlina Hermiono, jak mogłaś? Jak śmiałaś?
 - Wiem - szepnęła, nie zwracając uwagi na łzy, które ciekły jej po policzkach. Nie wiedziała, co mogłaby więcej powiedzieć. Żadne słowa nic już nie zmienią.
 - Z kim? - syknęła rudowłosa, lecz za nim zdążyła odpowiedzieć, drzwi się otworzyły i stanął w nich Harry.
 - Cześć dziewczyny - podszedł do Ginny chcąc ją przytulić, ale odepchnęła go.
 - Zostaw mnie - warknęła, po czym znowu zwróciła się do Hermiony z wściekłością w oczach - Z kim?
 - Co się dzieje? - Harry, trochę zdziwiony przyjrzał się uważnie żonie, a później Hermionie – O co wam chodzi?
 - Do cholery Hermiono, nie potrafisz odpowiedzieć na proste pytanie? - Ginny ponownie warknęła na nią, gdy ta ciągle milczała. Ale co innego mogłaby zrobić? Wiedziała jednak, że to pytanie nie może zostać bez odpowiedzi.
 - Z Malfoyem - szepnęła i zapanowała cisza, bo rudowłosa nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Nigdy nie przyszło by jej do głowy, że mógłby być to Draco i ze zdziwienia musiała przytrzymać się stołu. Nie patrzyła na Hermionę, co dogłębnie pokazywało jej, że Ginny nie ma jej już nic do powiedzenia.
 - Ginny, spokojnie - Harry znowu do niej podszedł i chwycił ja za rękę – nie powinnaś się denerwować. Usiądź i wszystko na spokojnie wyjaśnimy.
 - Nie wtrącaj się Harry - wyrwała się z jego uścisku - Tu nie ma nic do wyjaśniania. Słyszałeś co powiedziała? Zdradziła Rona z Malfoyem. Tym Malfoyem Harry! Harry?
Jej ton się zmienił, gdy na próżno szukała zdziwienia w oczach męża.
 - Ginny - westchnął i z roztargnieniem potarł bliznę. Tylko czasem mu się to zdarzało, w momentach, kiedy nie wiedział, co powinien zrobić.
 - Wiedziałeś? – szepnęła, złapała się za brzuch i powoli usiadła na krześle.
 - Ginny proszę, posłuchaj… - zaczęła Hermiona płaczliwie, ale rudowłosa nie pozwoliła jej skończyć.
 - Nie chcę cię znać. Wynoś się - powiedziała cicho nie patrząc na nią.
 - Ginny.
 - Wynoś się!
 - Przestańcie, przecież to wszystko… - Harry starał się jakoś uwolnić to pomieszczenie od tej gęstniejącej atmosfery, ale Hermiona pokręciła głową.
 - Daj spokój Harry, ona ma rację - powiedziała, po czym wzięła sweter, spojrzała na nich ostatni raz i wyszła.
 - To twoja przyjaciółka Ginny, zapomniałaś? - powiedział z wyrzutem do żony, która właśnie podnosiła wstała z krzesła.
 - Już nie.


         Zawsze działała według planu. Gdy byli w szkole i przygotowywali się do egzaminów, kiedy Harry brał udział w Turnieju Trójmagicznym, kiedy zakładali Gwardię Dumbledora, kiedy szukali horkruksów, kiedy zaczęła pracę w Ministerstwie. To ona była tą „od myślenia”. Odpowiedzialna, rozsądna, zawsze starała się znaleźć najlepsze wyjście i nie robić niczego pochopnie, planowała każdy krok.
A teraz? Bez Rona, bez Ginny, bez Harrego i bez taty nie wiedziała co zrobić.
Została sama z czymś, co nagle wywróciło jej świat do góry nogami.
Z czymś, co nie powinno się pojawić.
Z czymś, co było pamiątką tej nocy, o której chciała zapomnieć.
Z kimś.
Starała się powoli oddychać, tak by dotlenić cały organizm, tak jak uczyła ją mama i liczyła, że to pozwoli jej jaśniej myśleć, ale niestety nie działała. W głowie ciągle miała jeden wielki chaos, mimo, że od piętnastu minut jedyne, na czym chciała się skupić to na wdechach i wydechach, ale to też jej się nie udawało.
Zdenerwowana wstała i podłogi i rozłożyła się na sofie.
Koniec z ćwiczeniami, sama musi wszystko ogarnąć.
Jest w ciąży, bez nikogo obok, w dodatku w mieszkaniu, na które ją nie stać.
Czy mogło być gorzej?
Wzięła do ręki kartkę z piórem i starała się być znowu tą dawną Hermioną, tą która myśli, tą, która ma wszystko pod kontrolą. Miała nadzieję, że lista rzeczy do zrobienia cokolwiek jej ułatwi, jak dawniej, ale ona jedynie poszerzała się z każdą minutą, nie wyjaśniając niczego. Co jakiś czas gięła kartkę i rzucała w kąt, po czym podnosiła ją, rozprostowywała i pisała dalej. Po godzinie, kiedy zmęczona kładła się spać, kartka była obrazem rozpaczy, jaka w niej tkwiła.


1. Znaleźć tańsze mieszkanie (gdzieś bliżej centrum, mniejsze, na parterze, lub w budynku z windą, dość schodów)
2. Sprzedać to mieszkanie.
3. Przeprowadzić się (zacząć już pakowanie?)
4. Odesłać pozostałe rzeczy Ronowi ( gdzie? Do Nory? Do Harrego?)
5. Powiedzieć mamie o ciąży (to ją zabije) 
6. Powiedzieć Malfoyowi o ciąży. 
6. Nie zapomnieć o następnej wizycie ( za dwa tygodnie, we wtorek)
7. Porozmawiać z lekarzem taty o tej nowej terapii (może go wybudzą)?
8. Zrobić badania (krwi) 
9. Wykupić żelazo i kwas foliowy. 
10. Udać się do uzdrowiciela? ( ginekolog wystarczy)
11. Zapłacić czynsz. 
12. Kupić łóżeczko?



 - Hermiono zaczekaj! - głos Harrego rozniósł się po pustym korytarzu. O tej porze w Ministerstwie nie było już prawie nikogo. Zatrzymała się i pozwoliła, by czarnowłosy ją dogonił - Nie musiałaś wczoraj wychodzić.
 - Musiałam. Rozumiem Ginny, na jej miejscu zachowałabym się tak samo - stwierdziła, ale Harry pokręcił głową.
 - Na pewno nie. Ona nie wybaczyłaby Ronowi, tak jak ty to zrobiłaś.
 - Tego nie wiesz - powiedziała cicho.
 - Wiem. On też powinien ci wybaczyć.
Zaśmiała się cicho, choć tak naprawdę chciała się rozpłakać.
 - Ty wybaczyłbyś Ginny gdyby się przespała z Malfoyem?
Zawahał się. Znała jego odpowiedź zanim zadała pytanie.
 - To nie ma znaczenia.
 - Muszę już iść Harry, mam dzisiaj oglądać mieszkanie.
 - Szukasz nowego? Dlaczego?
Hermiona wzruszyła ramionami.
 - Na to już mnie nie stać. Do zobaczenia Harry - uśmiechnęła się do niego i odwróciła, ale czarnowłosy znowu ją zatrzymał.
 - Poczekaj chwilę. Chciałem ci tylko powiedzieć, że na mnie zawsze możesz liczyć. Przy przeprowadzce i później, kiedy… kiedy urodzisz. Rozumiesz?
W jej oczach pojawiły się łzy wzruszenia, a na jej serce rozlała się ciepła myśl. Świadomość, że ciągle ma jeszcze jego podniosła ją na duchu, a tego właśnie potrzebowała.
Podszedł bliżej i przytulił ją tak, jak przytula brat, jakim zawsze dla niej był.
 - Dziękuję.



 - I co z tymi Irlandczykami? - usłyszała pytanie Herrisa za swoimi plecami i odwróciła się.
 - Udało nam się dogadać z trenerem i chyba przekona zawodników by poddali się karze. – oznajmiła szefowi, ignorując głupie miny, które Jen rzucała za jego plecami.
 - Dobrze się spisaliście. Razem z dyrektorem Departamentu Magicznych Gier i Sportów stwierdziliśmy, że nasze działu powinny dalej współpracować, zwłaszcza, że niedługo odbędzie się półfinał qudditcha i mogą pojawić się podobne problemy. Dlatego oddelegowuję cię właśnie do tego zadania. Z Departamentu Magicznych Gier i Sportów również zostanie ktoś wybrany i będziecie pracować bezpośrednio pod moim zwierzchnictwem. Jakieś pytania?
O nie, nie, nie, nie, nie, nie. Nie może dalej pracować z Malfoyem, a znając swoje szczęście, na pewno byłaby na to skazana.
 - Czy nie może zająć się tym Jen? Dajmy jej się rozwinąć - stwierdziła i znowu zignorowała kręcenie głowy koleżanki. Obserwowała Herrisa i westchnęła z ulgą, kiedy na jego twarzy pojawiło się zadowolenie.
 - Tak sądzisz? Może to faktycznie lepsze wyjście, ona się czegoś nauczy, a ty zajmiesz się poważniejszymi sprawami, bo gobliny znowu mają do nas jakieś pretensje - stwierdził i zwrócił się do blondynki - W takim razie ty zajmiesz się tą sprawą. O piętnastej chcę cię widzieć w moim gabinecie, gdzie poznasz więcej szczegółów.
 - To chyba nie jest najlepszy pomysł - zaczęła Jen, ale Herris zdazył już wyjść i trzasnąć drzwiami, więc mogła tylko syknąć w stronę Hermiony - Nienawidzę cię!
 - Przepraszam, ale ja mam dość tych durniów, z którymi teraz musiałam pracować. Irlandczyków i innych sportowców też mi już wystarczy.


         Współpraca z Departamentem Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Zapowiada się obiecująco, pomyślał Draco, kiedy przed piętnastą kierował się do gabinetu tego sztywnego Herrisa. Czyżby znowu spotkanie z Granger? Miał taką nadzieję. Musiał przyznać, że jej towarzystwo stało się dla niego całkiem naturalne i już go tak nie irytowała, jak w Hogwarcie. Granger się zmieniła i to nie tylko z wyglądu. Stała się znośniejsza, choć nadal bywały momenty, w których nie miał pojęcia, co siedzi w jej głowie.
Zresztą, nie miał pojęcia, co siedzi w jego głowie, zwłaszcza od czasu tamtej nocy, którą spędzili razem. I im dłużej się nad tym zastanawiał tym był bardziej pewien, że wszystkie noce z Astorią nie mają porównania do tej jednej, z Granger.
Jakież było więc jego rozczarowanie, gdy za drzwiami, zamiast brunetki zobaczył tą głupiutką blondynkę?
Cholera, znowu nienawidził swojej pracy.


         Na dzisiaj koniec.
Ta myśl kołatała się w jej głowie od dwudziestu minut i nareszcie stała się rzeczywistością. Pierwsze objawy ciąży stawały się coraz bardziej uporczywe, to co wcześniej lubiła zjeść, teraz nie przechodziło jej przez gardło, suszyło ją jakby nieustannie była na kacu i co chwilę musiała latać do łazienki. Nic więc dziwnego, że po całym dniu za biurkiem była po prostu zmęczona i marzyła jedynie o wannie, książce i herbacie.
Jej myśli były zajęte zastanawianiem się, jakiego olejku do kąpieli najlepiej użyć, dlatego zauważyła blondyna dopiero, gdy na niego wpadła.
 - No proszę Granger, znowu na mnie lecisz - usłyszała jego głos nad sobą i dostrzegła dłoń, którą wyciągnął, by mogła podnieść się z podłogi. Zignorowała ją.
 - Przepraszam - szepnęła, kiedy już wstała i chciała odejść, ale chwycił ją za ramię.
 - Słyszałem, że wymigałaś się od współpracy z moim Departamentem.
 - Dobrze słyszałeś - stwierdziła i wyrwała rękę z jego uścisku - Jak na razie mam dość graczy qudditcha.
 - To dobrze - powiedział z uśmiechem - bo już myślałem, że masz dość mnie.
 - Ciebie też mam dość.
 - Oj Granger, czy ja naprawdę jestem taki zły?
Uniosła brwi z niedowierzaniem. Czy cos jej się uroiło, czy Malfoy naprawdę z nią flirtował?
 - Nie umiem nie… - urwała, kiedy między nimi zmaterializował się srebrny jeleń, patronus Harrego, który zwrócił się do niej.
 - Hermiono… Ginny i dziecko… Z nimi jest coś nie tak, są w mugolskim szpitalu świętego Tomasza, ja nie wiem co robić, nikt mi nie chce tu nic powiedzieć, nie mogę skontaktować się z Ronem, proszę, przyjedź. . .
Czuła jak jej całe ciało drętwieje, a przez zaczęły przelatywać jej najczarniejsze myśli. Przez kilka sekund wpatrywała się w rozpływającą się postać jelenia, lecz potem wyrwała się z odrętwienia.
Zaczęła biec w kierunku wind i po kilku chwilach niecierpliwie wcisnęła przycisk, lecz zanim winda przyjechała obok niej stanął Malfoy.
 - Zawiozę cię. Znam już drogę.


        Nie miał pojęcia, kiedy stał się taki uczynny. Dlaczego musiał pomagać akurat jej? Tego też nie wiedział.
W jego głowie roiło się od pytań, na które nie znał odpowiedzi, lub nie chciał jej znać, mimo to znowu wszedł za nią do tego szpitala, choć przecież go o to nie prosiła.
Była zdenerwowana. Jej ręce trzęsły się, kiedy nerwowo zaciskała je na siedzeniu, mięśnie napięła do granic możliwości, a oczy niespokojnie śledziły drogę. A on nie mógł nic zrobić, jak tylko pójść za nią, gdy wysiadła i pobiegła do głównego wejścia.
Nie powinien, wszystko w jego głowie i ciele mówiło mu, żeby został, a mimo to pobiegł razem z nią. I patrzył jak wykłóca się z pielęgniarką, która ją zbywa, jak szuka na liście odpowiedniego oddziału, jak biegiem mija kolejne korytarze.
W końcu na jednym z krzeseł zobaczył pochylonego bliznowatego, który ukrył twarz w dłoniach i skulił się z rozpaczy. Hermiona podeszła do niego i delikatnie dotknęła jego ramienia.
 - Harry?
Potter podniósł głowę, a kiedy ją zobaczył szybko wstał i mocno ją objął.
 - Po… pojawiły się ko… komplikacje - wyjąkał płaczliwie - nie mo… mogli nic zro… zrobić.
Malfoy pierwszy raz widział bliznowatego w takiej rozsypce. Kiedy spotykał go w ministerstwie, miał zawsze wysoko uniesiona głowę i otaczał się tłumem znajomych, lecz teraz, tutaj, wydawał się być znowu małym chłopcem, którego poznał u Madame Malkin, tylko bardziej zagubionym, bardziej zrozpaczonym i bezbronnym. Wyglądał tak, jakby cały jego świat się zawalił. Być może właśnie tak było. I zrobiło mu się go żal.
 - Och, Harry - szepnęła Granger i mocniej objęła go swoimi rękami.
 - Uratowali ty… tylko Ginny.
Wiedział, że to nie jego miejsce. Dlatego spojrzał na nich ostatni raz, z dziwnym ukłuciem w sercu, odwrócił się i odszedł.
Nie wiedział, że zrozpaczona twarz Pottera jeszcze będzie go prześladować.

9 komentarzy:

  1. O matko! :O
    To smutne... Harry..Ginny...Dziidziuś...

    Ale może Gin wybaczy Mionce? :) :/
    Byłby jakis plus...
    Fajnie, że Draco sie 'troszczy' o Mionę.
    Powinna mu powiedzieć o dziecku. A
    le pewnie tego nie zrobi a on dowie sie przypadkiem :)

    Pozdrawiam i czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wiedział, że to nie jego miejsce. Dlatego spojrzał na nich ostatni raz, z dziwnym ukłuciem w sercu, odwrócił się i odszedł.
      Nie wiedział, że zrozpaczona twarz Pottera jeszcze będzie go prześladować."
      i ta końcówka taka smutaśna :(
      Rozdział taki smutaśny :(

      I krótki troszkę xD :D

      Usuń
  2. O kurde, ale się porobiło :(
    Z jednej strony nie dziwę się Ginny, ale z drugiej mi żal Hermiony. To jest życie - cho9lera! Ona zawsze taka idealna była, wszyscy ją za taką mieli, a teraaz? Jest tą najgorszą -,- smutne...
    Dobrze, że Draco odszedł, tzn. ze szpitala.... to nie było dobre miejsce dla niego i sytuacja.... Szkoda mi dziecka Ginny:( to tragedia... mam nadazieję, jednak że Ginny z Harrym przetrwają ten ból i że Ginny wybaczy Mionce...

    weny kochana :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! Tak długo czekałam na nowy rozdział, a on mnie tak zasmucił i tak bardzo rozczarowała mnie jego długość... Miałam nadzieję, że będzie dłuższy. Że więcej się z niego dowiemy. Że choć troszkę wyjaśni się sprawa Hermiony i że może, takie malutkie może, jednak jej dziecko będzie Rona. No, ale niestety. Okazało się, że dziecko jest Malfoy'a, który w dodatku nie ma o tym zielnego pojęcia.
    Nie dziwię się Hermionie, że nie chce powiedzieć Draconowi o dziecku. Prawdopodobnie ta informacja wyjdzie na jaw przypadkiem i to pewnie dopiero wtedy, gdy po naszej pannie Granger będzie już widać ciążę. Myślę, że na początku, gdy Malfoy się dowie, będzie wściekły i strasznie nieuprzejmy dla Hermiony. Pokaże się jego najgorsza strona, gdyż będzie się bał, że nie podoła roli ojca, jednak myślę, że później, z czasem, dotrze do niego jak bardzo ważne będzie dla niego to dziecko i będzie chciał być obecny w jego życiu.
    Domyślam się, że Ron będzie traktował Hermionę jeszcze gorzej, gdy dowie się o jej ciąży. Współczuję jej, bo teraz wszystko na raz zwaliło się na jej głowę.
    No i Ginny. Straciła dziś w moich oczach i to bardzo. Zachowała się okropnie w stosunku do Hermiony i szczerze mówiąc nie jest mi jej szkoda. Szkoda mi jest Harry'ego i ich nienarodzonego dziecka. Niewinne dziecko nie zasłużyło na taki koniec, a jego biedny ojciec wycierpiał już w swoim życiu tak wiele. Harry jest prawdziwym przyjacielem - nie odwrócił się od Hermiony i zapewnił ją o tym, że zawsze znajdzie w nim oparcie. Teraz to on potrzebuje oparcia panny Granger więc mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale pojawi się troszkę więcej informacji. No i mam nadzieję, że może tym razem rozdział będzie dłuższy ;-)
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, pozdrawiam.
    Cathleen.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu ale piękny rozdział!
    Warto było czekać tyle czasu by przeczytać coś tak fascynującego. Najbardziej poruszyła mnie reakcja Ginny. W sumie czegoś akiego spodziewałabym się po Ronie, ale po niej? chociaż z drugiej strony to jego siostra. A Harry? Uroczy i kochany przyjaciel. Kogoś takiego Hermiona właśnie teraz potrzebuej. Zaskoczyło mnie również zachowanie Malfoya. Dobry i uczynny? O rety świat chyba stanął na głowie. Naprawdę kochana jestes cudowna i inspirujesz. To jeden z moich ulubionych historii dramione a mało jest takich oj bardzo mało. Twój właśnie się do nich zalicza. Niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego i posyłam buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  5. JA CHCĘ ROZDZIAŁ!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Już chyba się tu nic nie pojawi, nie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ajjj. Sama bardzo chętnie przeczytałabym, co dalej! Uwielbiam Dramione po szkole, a do tego Twoje jest super napisane - mam nadzieję, że jeszcze tu powrócisz :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. w końcu mam chwilkę i nadrabiam powoli zaległości na blogach... dobrze było przypomnieć sobie twoją historię, nieźle się dzieje, czekam na rozwój sytuacji; przeraziła mnie utrata dziecka przez pottera :(

    OdpowiedzUsuń